wtorek, 21 kwietnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 2

  Szatyn stał pod prysznicem. Oparł się o chłodne kafelki, żeby móc ustać, ponieważ jego ogon pod wpływem wody stał się bardzo ciężki. Zamknął oczy. Próbował się zrelaksować, ale nie potrafił. Cały czas był przygnębiony, ponieważ Harry na niego bezustannie krzyczał. Wiedział, że jest niezdarny i że zasługuje na takie zachowanie, ale zaczęło go to przerastać. Dawniej brunet był dla niego wyrozumiały, ale odkąd wyprowadzili się od jego mamy to się zmieniło. Zielonooki stał się dla niego szorstki. Jakby kompletnie zapomniał jak było mu ciężko w życiu zanim Stylesowie przygarnęli go do swojego domu. Louis zawsze wyróżniał się od innych hybryd, a zwłaszcza od swojej rodziny, która po prostu go porzuciła gdy miał niespełna 5 lat. Od tego czasu włóczył się po różnych budynkach, żeby się ogrzać od zimna, a w najgorszych sytuacjach potrafił szukać jedzenia w śmietnikach. Życie Louisa było złe. No właśnie, było, dopóki pewnego, naprawdę chłodnego zimowego dnia nie postanowił wkraść się do domku na drzewie, na jednym z podwórek. Szatyn już naprawdę nie miał się gdzie podziewać, a śniegu z sekundą na sekundę na ulicy znajdowało się coraz więcej. Ludzie i inne hybrydy zaczęły przeganiać niebieskookiego. Chłopiec niezdarnie wspiął się na drewniane drabinki uważając, żeby nikt go nie zobaczył. Wszedł do domku i od razu skulił się w kącie. Ucieszyło go, gdy zauważył niechlujnie położony kocyk na podłodze. Wziął go i szczelnie się nim opatulił. Zamruczał cicho, gdy zrobiło mu się cieplej. Zamknął oczy. Po chwili od dawna usnął spokojnie. Wczesnym rankiem obudziły go czyjeś głosy. Leniwie otworzył oczka rozglądając się. Skulił się najbardziej jak mógł widząc przed sobą trójkę istot. Ludzi. A przez ten czas zdążył się nauczyć, że ludzie nie zawsze są dobrzy. Bał się, że tym razem również tak będzie. Jednak oni wyglądali na przyjaznych. Dwójka dzieci i jeden mężczyzna, do których po chwili dołączyła jakaś kobieta niosąc ciepły koc. Louis objął mocno swoje małe ciałko ogonem, będąc przerażonym.
 - Nie bój się. - szepnął delikatnie chłopczyk. - Nie zrobimy ci krzywdy.
 - Chcemy ci pomóc - dodała dziewczynka, która, jak zdążył zrozumieć ze szeptów nazywała się Gemma, a chłopczyk Harry. Brunet powoli podszedł do przestraszonego Louisa i dotknął jego ogona.  - Chodź z nami do domu, nie możesz tu zostać. - wziął koc od swojej rodzicielki, zrzucił z niebieskookiego ten stary i obwinął go nowym, biorąc go na ręce. - Zajmę się tobą. - mruknął cicho. Louis mimo, że miał 5 lat, wyglądem przypominał 3 letnie dziecko, wiec 7-letni Harry bez większego trudu zeszedł z nim po drabinkach i szybko poszedł do domu, czując jak bardzo się telepie hybryda.  Reszta rodziny podążyła za nim, Zielonooki usiadł z szatynem na kolanach w salonie na kanapie. Mama zaczęła przygotowywać ciepłe mleko, a jej mąż rozpalać w kominku.
 - Jak masz na imię? - spytała cicho Gemma. Odpowiedzi jednak nie otrzymała. Louis nie potrafił jej odpowiedzieć. Nie umiał mówić.
 - Lou - powiedział Harry. -  Ma obróżkę na szyi z zawieszką - wytłumaczył widząc pytające spojrzenie jego siostry. Po chwili przyszła mama z buteleczką w ręce. Podała mu ją Harry'emu, żeby spróbował nakarmić ich gościa. Brunet przyłożył butelkę do ust szatyna, a ten natychmiast zaczął pić, co go ucieszyło. Rodzina Stylesów wspólnie postanowiła, że przygarną tą małą, zagubioną hybrydę. Harry praktycznie nie opuszczał Louisa, cały czas chciał być przy nim. Nawet spał z nim w swoim łóżku, a szatynowi to odpowiadało. Potrzebował takiego ciepła i bliskości.
Tomlinsonowi na to wspomnienie zaczęły spływać łzy na lekko rumianych policzkach. Tak bardzo tęsknił za tamtym Harrym. Za jego Harry. Nie mogąc dłużej ustać usiadł w brodziku nadal płacząc. Po chwili zawył, troszkę za głośno, bo brunet słysząc to od razu wbiegł do łazienki i uklęknął przy prysznicu.
 - Lou? Louis, co sie dzieje? - szepnął łagodnie i gdy nie otrzymał żadnej reakcji wziął swoją małą hybrydę na ręce nie zważając uwagi na to, że jest cała mokra. Poszedł do pokoju i położył ją na swoim łóżku, czego zazwyczaj nie robił. Chciał, żeby Louis nauczył się sypiać sam. Ubrał go i położył się obok niego mocno go przytulając.
 - Shh Loulou, cokolwiek się stało, już jest dobrze. Nie płacz, proszę...