czwartek, 31 grudnia 2015

I Love You, Kitty: epilog

 Przez następne dwa miesiące od powrotu Harry'ego i Louisa z Paryża między nimi układało się naprawdę świetnie, dopóki coś nie zmieniło się w szatynie, a zielonooki za nic nie mógł domyśleć się co.

Młodszy chłopak nie pozwalał, żeby brunet do przytulał, dotykał w jakikolwiek sposób. Przestał z nim spać w ich sypialni i starał się jak najczęściej unikać Stylesa.

To nie tak, że on chciał,  żeby ich relację między nimi się pogorszyły, Kochał, gdy Harry często go nosił na rękach i przytulał w każdej możliwej okazji. Kochał, gdy obejmował go opiekuńczo w nocy. Kochał to, że mógł z nim porozmawiać na każdy temat.

Jednak nigdy nie poruszyli jednego tematu.

Dzieci.

Nigdy nie rozmawiali o dzieciach i dlatego Louis się zaczął odsuwać od Harry'ego. Bał się, że nie chce mieć dzieci. Co prawda uwielbiał się nimi zajmować, ale szatyn nie wiedział, co starszy myśli o swoich własnych dzieciach.

Po jakimś czasie Styles zaczął nie wytrzymywać. Cały czas starał się zwrócić na siebie uwagę młodszego. Sprawić, że jakoś zaczął z nim rozmawiać, żeby powiedział mu co się dzieje. Chciałby mu pomóc, ale nie wiedział jak.

Na siłę zaczął przytulać Louisa, gdy ten był w pobliżu i nie krył się przed nim. Starał się go zatrzymywać i przekonywać, żeby spał z nim łóżku, lub czasem naprawdę długo go namawiał do wspólnej kąpieli. Jednak nic nie pomagało.

I pewnego dnia Tomlinson czuł już, że dłużej nie wytrzyma, że będzie musiał w końcu powiedzieć Harry'emu. Przecież on i tak by się z czasem dowiedział o wszystkim.

Tak więc Louis niepewnie wszedł do sypialni, gdzie siedział Harrym. Spuścił głowę na dół, żeby starszy nie zauważył łez w jego oczach, które były spowodowane tym, że bał się tego jak zareaguje brunet.

- Harry chciałbyś mieć kiedyś dzidziusia? - spytał cicho podchodząc do łóżka, na którym siedział chłopak.
- Dlaczego pytasz Lou? - mruknął brunet patrząc uważnie na swojego chłopaka. - Dzieci są wspaniałe kotku, wiesz że je uwielbiam.
Szatyn ujął swoją mniejszą ręką dłoń Harry'ego i położył ją na swoim brzuchu. - Bo chyba będziemy mieli dzidziusia...

-----------------------------------------------

wiec to juz oficjalny koniec tego ff po tym krociutkim epilogu :)

idk kiedy bedzie (o ile w ogole) 2 cz tego ff

chcialabym podziekowac serdecznie za kazdym komentarz i kazdej osobie, ktora czytala moje prace

zapraszam na mowe nowe ff pt "Bliźniaki i Harry"

szczesliwego nowego roku!!

Bliźniaki i Harry: prolog

Louis i Harry to najlepsi przyjaciele od kilku lat, a poznali się na pewnej stronie internetowej. Są naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Niedawno zamieszkali razem, śpią w jednym łóżku i czasem nawet biorą wspólne kąpiele. Codziennością dla nich jest, że dają sobie krótkie buziaki w usta i naprawdę często się przytulają. Pewnego dnia Harry na tej samej strony poznaję Williama, którego od razu zdążył polubić, jednak z biegiem czasu zaczyna mieć podejrzenie, że Louis się pod niego podszywa, żeby robić sobie z bruneta żarty. No cóż, bo to chyba nie możliwe, żeby szatyn miał klona, który byłby dokładnie taki sam jak on... a może jednak.
 ----------------------------------------------------------------------
Hej, więc witam pod króciutkim prologiem mojego nowego ff
rozdziały też będą krótkie, jednak będą pojawiały się codziennie, przez cały rok 2016!! (chyba, że z jakiegoś przypadku nie będę w stanie dodać rozdziału)
mam nadzieję, że będzie ono łatwe do zrozumienia etc
jednak gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości proszę pytać w komentarzach
wiem, że to co teraz napiszę i tytuł ff troche spojleruję, ale żeby nie było większych wątpliwości:
Harreehx - Harry Styles
loueh28 - Louis Tomlinson
Will_am19 - William Tomlinson
w moim ff zmieniłam wiek bohaterów, czyli
Harry - 20 lat
Louis, William - 18 lat
 początkowe rozdziały będą zdecydowanie krótsze, niż te które zaczną pojawiać się za jakieś 2 miesiące, ponieważ z początku pewnie będą same rozmowy
Więc mam nadzieję, że moje ff się spodoba, więc do jutra i do 1 rozdziału!! 


czwartek, 24 grudnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 10 (ostatni!)

 Gdy Harry i Louis po kilku dniach wrócili do swojego domu, sprawy między nimi były o wiele, wiele lepsze niż kiedykolwiek indziej. Styles dbał, aby szatyn codziennie ćwiczył swoją mowę i sam mu w tym bardzo pomagał. Louis stawał się coraz bardziej szczęśliwym mogąc mówić. Już przestawał się czuć jak wyrzutek, który nic nie potrafi. Wiedział, że umiejętność mowy bardzo mu pomoże w życiu i stosunki między nim, a brunetem będą lepsze, ponieważ będą mogli ze sobą normalnie porozmawiać, powyjaśniać różne sprawy, sprawić, że relację między nimi będą utrzymywane na dobrym poziomie. Ulubionym słowem Louisa było zdecydowanie "Harry". Mógł je powtarzać zadowolony bez przerwy w każdej chwili, co z początku drażniło zielonookiego, ale widział, ile to radości sprawiało młodszemu chłopakowi, więc postanowił się tego nie czepiać. Z czasem zaczął się do tego przyzwyczajać. Przynajmniej wiedział, że gdy hybryda tak bezsensownie powtarza jego imię jest zadowolona i naprawdę nie miał zamiaru psuć mu nigdy tego humoru. Chłopcy zaczęli spędzać coraz więcej czasu wspólnie poza domem. Często wychodzili na długie spacery, a szatynowi podobały się najbardziej te, w których chodzili ulicami późnym wieczorem i starszy chłopak ciągle go obejmował lub trzymał za rękę. Louis również na stałe zagościł w łóżku Harry'ego. Kochał się w nocy przytulać do zielonookiego, lub skulać się przy jego boku, dopóki ten go nie objął i nie pozwolił mu być mniejszą łyżeczką. I tak, to było bardzo urocze.


- Louis kotku, proszę, wiesz, że musisz ćwiczyć swoją mowę, więc powiedz coś do mnie. - mruknął po raz kolejny zrezygnowany Harry, który westchnął cicho, gdy Louis jedynie wzruszył ramionami na jego prośbę. Nie chciał nic mówić, a brunet naprawdę nie wiedział dlaczego i nie miał jak się tego dowiedzieć. Kilka razy próbował analizować swoje wczorajsze i dzisiejsze, jak do tej pory zachowanie, ale wydawało mu się, że nie zrobił nic nie tak. Nie krzyczał na Louisa, nie droczył się z nim, ponieważ wie, że on tego nie cierpi, nie ignorował go. Był coraz bardziej zrozpaczony, ponieważ bał się, że to wszystko, co udało im się stworzyć przez pozostały miesiąc, odkąd szatyn powiedział swoje pierwsze słowo, runie i znów będą musieli od nowa tworzyć więzi między sobą, tak, żeby wszystko układało się jak najlepiej.
- Maluchu, proszę cię o tylko kilka słów, wypowiedzianych do mnie. Nie musisz mówić, dlaczego masz zły humor, a widzę bardzo dobrze, że go masz, więc wystarczą jakieś przypadkowe słowa. Proszę Lou, dla mnie. - Harry wydął wargi, próbując przekonać Louisa do powiedzenia naprawdę czegokolwiek ostatni raz. Już nie miał na to sił i nie chciał pogarszać i tak już złego nastroju chłopaka. Gdy już miał wstać z kanapy, żeby pójść do łazienki i wziąć szybki prysznic, niebieskooki wstał z podłogi, na której siedział i usiadł bez słowa na kolanach starszego chłopaka mocno się do niego przytulając. Brunet po chwili również przytulił kotka i pocałował go w głowę, między jego uszkami.


 Przez kolejny miesiąc Harry zdążył się już przyzwyczaić do cichych dni Louisa, gdy po prostu nic nie mówił i wolał pozostać sam. Brunet zdążył już się nauczyć, że jeśli niebieskooki będzie chciał się poprzytulać sam do niego przyjdzie i nie powinien na niego naciskać, ani nalegać. Na szczęście, mimo tych dni, które zdarzyły się kilka razy, ich relacje się nie pogorszyły, z czego oboje byli bardzo zadowoleni. Jednak w ciągu tych dni brunet bardzo się martwił. Chciał wiedzieć co jest powodem tego, że Louis się tak zachowuję, chciał mu z tym jakoś pomóc, ale nie wiedział jak, skoro nawet nie wiedział, co się dzieje z jego małym kotkiem.


 Louisowi naprawdę było trudne znaleźć jakieś zajęcie, tak żeby tym się zajął przez dłuższy czas, niż tylko kilka lub ewentualnie kilkanaście minut. A Harry tego potrzebował, żeby szatyn był czymś zajętym, ponieważ gdy nic nie robił, co skupiało jego uwagę, był przylepiony do boku bruneta. Po paru próbach zielonooki znalazł w końcu zajęcie idealne. Wiedział, że Louis uwielbiał spędzać czas na podwórku, więc poprosił go, żeby spróbował tam rozłożyć namiot, żeby mogli w nim kiedyś spać. Tak więc szatyn od pewnego czasu męczył się z tym, jak wszystko dobrze do siebie poskładać, a Harry zdążył spakować spokojnie ich rzeczy. To miała być niespodzianka dla kotka. Gotowe walizki schował pod łóżku, nie chcąc, żeby niebieskooki je zauważył. Po chwili wyszedł do niego na podwórko mówiąc mu, żeby zostawił już namiot, ponieważ robi się późno i jutro razem go złożą. I to nie było tak, że to było kłamstwo. Harry naprawdę chciał poskładać z Louisem ten namiot, tylko że nie jutro, gdy z samego rana mają samolot. Więc to musiało zaczekać, aż wrócą z ich małej wycieczki. Razem przenieśli wszystkie części do schowka i wrócili do domu, gdzie brunet przygotował kotku kolację, a sam w między czasie wziął kąpiel i położył się do łóżka. Po kilkunastu minutach obok niego położył się już najedzony i również po kąpieli Lou. Objął go ramieniem i wyszeptał do jego ucha ciche "kocham cię", a szatyn odpowiedział mu dokładnie to samo. Powtarzali to sobie codziennie przed sen odkąd wrócili od domu rodziców Stylesa.


 Następnego ranka Harry był zmuszony obudzić Louisa dosyć wcześnie. Zdecydowanie zbyt wcześnie jak dla mniejszego chłopca. Brunet pomógł mu się ubrać, ponieważ ten był jeszcze bardzo zaspany, bez słowa nakarmił go i zostawił na chwilę samego w salonie. Wrócił szybko do pokoju, spod łóżka wyciągnął ich walizki i po chwili znów znajdował się w tym samym pomieszczeniu co Lou.
- Nie Lou, dzisiaj nie jedziemy do moich rodziców. - odpowiedział Harry na pytający wzrok szatyna. Zamówił taksówkę, która zjawiła się po kilku minutach i pojechali na lotnisko. Harry zabierał Louisa na wycieczkę, ponieważ, on tak naprawdę nigdzie nigdy nie był. Po jakiś trzydziestu minutach znajdowali się w samolocie i brunet mocno trzymał za dłoń niebieskookiego, gdyż ten pierwszy raz leciał samolotem i wyglądał jakby był tam zaraz gotowy zemdleć ze strachu, a zielonooki zdecydowanie tego nie chciał. Tak samo jak nie chciał wyjawić chłopakowi, gdzie się wybierają. Specjalnie ciągle zawracał jego uwagę czymś bezsensownym, żeby ten nie zauważył, gdzie za pewien czas mogą wylądować. Gdy samolot ruszył Harry poprosił Louisa, żeby się przespał, ponieważ w ten sposób szybciej zleci mu czas i już po chwili brunet obejmował śpiącego chłopca.


 Gdy Harry obudził po pewnym czasie Louisa, samolot znajdował się już na lotnisku i musieli wysiąść. Mniejsza dłoń szatyna przez cały czas była trzymana przez tą większą, należącą do bruneta. Niebieskooki już nawet nie próbował się zorientować, gdzie się znajdują, ponieważ był bardzo niewyspany. Pozwolił się prowadzić przez całą drogę, aż do kolejnej taksówki, nie za bardzo interesując się tym, co dzieje się po drodze. Marzył teraz tylko o jakimś wygodnym łóżku, na którym będzie mógł pospać przez następne kilka godzin, aż w końcu obudzi się w pełni wyspany. I tak też się stało po kilkunastu minutach, gdy Harry zaprowadził ich do pokoju hotelowego, który przez czas pobytu należał do nich. Louis od razu rzucił się na łóżku i zasnął oplatając się swoim ogonem.

 
 Obudził się, a raczej został obudzony późnym wieczorem przez zielonookiego. Nie był już tak bardzo zmęczony, więc bez problemu wstał z łóżka. Harry powiedział mu tylko, że zabiera go teraz na spacer. Gdy szatyn zmienił ubrania i poprawił swoje włosy wspólnie opuścili pokój, a następnie hotel. Niebieskooki zaczął rozglądać się zachwycony, ponieważ tam, gdzie się znajdowali, jak dla niego było naprawdę pięknie. Zaczął się przysłuchiwać rozmawiającym osobom, które przechodziły obok nich, ponieważ nie rozmawiali po angielsku, ale na pewno gdzieś już słyszał ten język. I po chwili już wiedział po jakim języku mówią, a nawet już wiedział gdzie się znajdą, gdy Harry zaprowadził Louisa do miejsca kluczowego ich wycieczki. Francja. Wieża Eiffla. Było tak pięknie. Szatyn od razu przytulił mocno starszego chłopaka, próbując się powstrzymać łzy, ponieważ on nie zasłużył na to, żeby Styles zabrał go do Paryża, ale są tutaj. Razem. I tutaj przeżyli swój pierwszy pocałunek.


 Dwa tygodnie później wrócili do swojego domu, a Louis nigdy wcześniej nie był tak bardzo szczęśliwy. Porozmawiał z Harrym, na temat jego cichych dni, które były spowodowane tym, że szatyn po prostu kochał zielonookiego i bał się, że ten go nie kocha i gdy się o tym dowie, to będzie na niego wściekły i go zostawi. Jednak tak nie było i są wspaniałą parą. Oboje są w sobie bardzo zakochani i mają nadzieję, że tak zostanie na bardzo długo, najlepiej na zawsze. I jeszcze tego samego dnia, gdy wrócili z miasta zakochanych brunet przygotował romantyczną kolację, podczas której sporo rozmawiał z Tomlinsonem, a nawet przez chwilę mógł usłyszeć, jak on śpiewa i był zdecydowanie oczarowany.  To wszystko było dla nich idealne. I tą noc spędzili wspólnie. Inaczej niż zawsze. Ta noc była ich...


----------------------------------------------------------------------------------

szczerze to nawet idk, jak to mogę skomentować. Wiec to już koniec!!! Ostatni rozdział!!! Yaaay, nareszcie!! Za kilka dni pojawi się jeszcze króciutki epilog i to już całkowicie koniec

naprawdę trochę siedziałam nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że się podoba, ponieważ wow, ma on 1423 słowa i jest on ponad 2 razy dłuższy niż pozostałe rozdziały. Serio starałam się, żeby wyszedł jak najlepszy i mam nadzieję, że mi się to udało

co do 2 części to szczerze idk, nie chcę, żeby wyszło tak jak z tym ff, że je zaniedbam etc, więc jak będę miała jakiś ciekawy pomysł na niego i wenę, to napiszę kilka rozdziałów i będę je co jakiś czas wstawiać

epilog, który chyba pojawi się w sylwestra będzie trochę króciutki:( i nie, nie będzie tam opisana ich wspólna noc

więc wesołych świąt i prawdopodobnie do dalszych części tego ff!!! Xx




I Love You, Kitty: rozdział 9

- Harry - wyszeptał Louis. Sam do końca nie dowierzał, że mu się udało. Po prostu czuł, że to zadziała i w końcu coś powiedział. To było dla niego naprawdę niesamowite, dla Harry'ego chyba też, skoro po chwili od jego pierwszego, wypowiedzianego słowa w całym swoim życiu, znajdował się przy nim mocno go przytulając i całując w czoło. 
- Mów do mnie Louis, proszę. - mruknął brunet chcąc jeszcze usłyszeć głos jego kotka.
- H-Harry... - wymamrotał niepewnie Louis, jakby bał się, że to, że udało mu się cokolwiek wcześniej powiedzieć, było tylko jednorazowym przypadkiem i już nigdy więcej nic nie uda mu się powiedzieć. Jednak tak nie było. - Harry, Harry, Harry. - zaczął powtarzać uradowany Louis. Po chwili zaczął się śmiać. Pierwszy raz w życiu. I Harry odrazu uznał ten śmiech jako najbardziej uroczy, jaki kiedykolwiek usłyszał. 
- Moje piękne słoneczko. - wyszeptał Styles. - Powiedz do mnie coś jeszcze Louis, mówisz tak cudownie. - uśmiechnął się szeroko do mniejszego chłopaka. Niebieskooki otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął i spuścił głowę zakłopotany. Nie wiedział co ma robić. Jedyne co do tej pory mówił to było imię bruneta i nie miał pojęcia czy potrafi cokolwiek innego. Przecież nie planował tego, że nagle będzie potrafił mówić. Zresztą nie chciał przez przypadek powiedzieć czegoś niewłaściwego, przez co Harry byłby zły na niego i odszedł nawet nie zwracając na niego. Więc po prostu tam stał, a do jego oczu zaczęły napływać łzy. Zaczął szybko mrugać nie chcąc, żeby jakaś kropla spłynęła po jego policzku. Nie chciał, żeby zielonooki widział jak płacze, a Harry stał przed nim patrząc na niego zmartwionym wzrokiem i zaczynając czuć się winnym, że to on spowodował tą nagłą zmianę nastroju młodszego chłopaka, że za bardzo naciskał na niego z tą mową. Pocałował go krótko w oba policzki, mając nadzieję, że to choć trochę polepszy jego humor, jednak gdy to nie pomogło, odwrócił głowę w stronę, gdzie stała jego rodzina, która również cieszyła się z tego, że Louis zaczął mówić i mruknął cicho, że porozmawia z nim na osobności. Harry wziął mniejszego chłopaka na ręce i zaniósł go do ich pokoju. Posadził go na łóżku i usiadł obok niego. 
- Przepraszam Louis, nie powinien naciskać na ciebie, pewnie się przeze mnie zestresowałeś i zepsułem twój dobry humor. Jeśli nie chcesz, albo nie masz ochoty nie musisz nic mówić. - wymamrotał cicho Harry. Louis wstał, wziął kartkę i długopis, spowrotem usiadł obok bruneta i zaczął pisać koślawym pismem
"Nie umiem mówić". Harry przeczytał kartkę.
- Maluchu, zacząłeś mówić i to jest na prawdę dobrze. Nie musisz się tego wstydzić ani bać.
"Ja na prawdę nic nie potrafię"
- Louis, będę z tobą ćwiczył mowę, dobrze? Możesz teraz spróbować powiedzieć do mnie cokolwiek? - Tomlinson pokręcił głową.
"Harry, przepraszam, nie odchodź ode mnie, proszę. Ja będę dobrym kotkiem i już nie będę nigdy bałaganił i będę ostrożny i ja nauczę się mówić i będę grzeczny". Skończył pisać ze łzami spływającymi po policzkach i podał kartkę Harry'emu, który gdy chwilę po tym skończył ją czytać przytulił mocno Louisa zarazem sadzając go na swoich kolanach. 
- Nie zostawię cię już nigdy więcej. Obiecuję. I proszę Lou, nie zmieniaj się, nie chcę tego. Jesteś perfekcyjny taki jaki jesteś, nawet z tą swoją niezdarnością. Wiem, że to ja wszystko zniszczyłem i nie masz się za co obwiniać. Zawsze będziesz moim koteczkiem i teraz zrozumiałem, że na prawdę nie dałbym sobie bez ciebie rady. Zostanę z tobą i to ja się zmienię. - zakończył Harry cmoknąjąc Louisa w głowę, miedzy jego uszkami. 
- Kocham cię, Harry - wyszeptał słabo, drżącym głosem i mało wyraźnie szatyn.
- Ja ciebie też kocham, Louis. - odpowiedział brunet uśmiechając się delikatnie przytulając trochę mocniej swojego drobnego kotka.

piątek, 18 grudnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 8

 - Myślę, że Louis nie jest ze mną szczęśliwy. - mruknął Harry wchodząc do salonu, gdzie chciał porozmawiać ze swoją rodzicielką. Sam do końca nie jest pewny jak powinien zdecydować i postąpić z Louisem. Potrzebował rady, pocieszenia, czegokolwiek, co choć trochę mogło by mu pomóc. Jedyne co miał teraz w głowie to tylko wielki mętlik. Czuł się zagubiony sam w sobie.
- Wiem,  że go ranię, krzywdzę. On często płacze przeze mnie. mimo że stara się to ukrywać przede mną ja to widzę. - kontynuował siedząc na kanapie i patrząc smutny wzrokiem na swoje splecione dłonie, które leżały na jego podkulonych nogach. - I to nie tak, że ja chcę jego łez, ale nawet nie mam go jak pocieszyć. Odsuwa się ode mnie. Nie dziwię mu się, też bym się pewnie odsunął od osoby, przez którą bym cierpiał. I mam wrażenie, że to zaszło za daleko. Nie chodzi mi teraz o to, jak go traktuję, tylko to co jest między nami. Od zawsze byliśmy blisko, ale wydaję mi się, że teraz jesteśmy jeszcze bliżej siebie niż przedtem. Przynajmniej on staje się dla mnie coraz ważniejszy, więc może dlatego tak się zmieniłem? Może podświadomie chciałem, żeby dopasował mi się? Chciałem, żeby się zmienił, choć był idealny. - brunet pociągnął noskiem nadal siedząc ze spuszczoną głową. - Nie chciałem na niego krzyczeć, nigdy, naprawdę. Zazwyczaj robiłem to nieświadomie, po prostu sam nie wiedziałem co się ze mną dzieję. A może to po prostu lęk, że nie znaczę dla Louisa tyle ile on znaczy dla mnie. Może on od dawna już chciał ode mnie odejść, tylko nie mógł mi jak tego przekazać... Przyjechaliśmy tutaj, ponieważ chciałem go uczynić szczęśliwym, takim jak był dawniej, ale co jeśli wrócimy do domu i znów będzie tak jak przyjazdem, albo nawet gorzej? Chciałbym, żeby było dobrze, ale nie potrafię. Louis przeze mną trafił do szpitala. Najpierw na niego nakrzyczałem niepotrzebnie, a później nie przejąłem się tym, że podczas deszczu siedzi na podwórku. To moja wina, że zachorował wtedy. I obawiam się, że to również moja wina, że ostatnio miewa koszmary nocne. Nie mam pojęcia co mu się śni, ale każdej nocy płacze przez sen i czuję się przez to tak okropnie, bo gdy go obudzę on jest cały roztrzęsiony i się boi. Co jeśli Louis mnie nienawidzi? Może już nie powinienem się nim opiekować? - Harry nawet nie zauważył, gdy po jego policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Jednak czuł ulgę, że mógł się komuś wygadać i szczerze porozmawiać. Po kilku chwilach ciszy jego mama zabrała głos, sama do końca nie wiedząc jak odpowiedzieć swojemu synowi i choć trochę go pocieszyć.
- Wiesz Harry, myślę, że Louis mimo wszystko cię nie nienawidzi. Ty również jesteś dla niego bardzo ważny i widać to po nim. Wierzę, że nigdy nie skrzywdziłbyś go celowo, to ty o niego dbałeś przez całe życie. Lou jest do ciebie bardzo przywiązany i znaczysz dla niego bardzo wiele, może nie tak wiele, jak ty dla niego, jednak to ty jesteś przy nim cały czas. I nie mam pojęcia jak mogłabym ci z tym pomóc Louis, ale wydaję mi się, że najlepszym rozwiązaniem dla waszej dwójki będzie, jeśli nadal ty nim się będziesz opiekować. Harry, on cię potrzebuję. Jednak, mimo wszystko uszanuję każdą twoją decyzję, której ja nie mogę wybrać za ciebie. Kieruj się tym co czujesz. - wyszeptała na koniec.
- Dobrze... - mruknął cicho zielonooki. - Louis zostaje z wami, a ja jutro wyjadę. - dodał stanowczo i wstał, a następnie opuścił salon.

 Gdy wszedł do pokoju Louis już spał skulony na łóżku. Wziął szybki prysznic zanim położył się obok niego i objął go delikatnie. Nie chciał go zostawać tutaj, wiedział, że jemu bez szatyna również będzie ciężko, jednak już postanowił i zanim jutro niebieskooki się obudzi, jego już tutaj nie będzie.

 Następnego rana Louis obudził się dosyć wcześnie. Tej nocy nie miał koszmarów, więc był wypoczęty. Jednak oprócz tego przeczuwał, że coś się stanie. Rozejrzał się dookoła pokoju i posmutniał, gdy nigdzie nie było Harry'ego. Po chwili zauważył, że brakuję również jego rzeczy. Teraz pod szafką stały jedynie jego walizki. Nie pasowałoby mu to, że Harry by się wypakował, ponieważ zapewne wypakowałby również jego rzeczy.  Szybko wstał i wyszedł z pokoju. Stając na szczycie schodów zauważył bruneta, który szykował się do wyjścia z domu. Miał przy sobie walizki, już wiedział, że wyjeżdża. Bez niego. Musiał go jakoś powstrzymać.

 Harry pożegnał się ze swoją rodziną, która wiedziała już o jego decyzji. Był przytłoczony i źle się czuł z myślą, że opuszcza swojego kotka. Po raz pierwszy się rozdzielali. Miał jednak nadzieję, że mu po jakimś czasie to przejdzie i przyjedzie go odwiedzić. Wiedział, że nie wytrzyma długo bez niego. Zawiązał dokładnie swoje buty i już miał otwierać drzwi i wychodzić z domu, gdy zatrzymał go głos. Głos, który na pewno nie należał do jego rodziców, ani starszej siostry. Był taki delikatny i cichy, a zarazem taki perfekcyjny. I czy to nie był najpiękniejszy głos jaki w życiu słyszał? Powoli odwrócił się w stronę. Widział zapłakanego chłopca, który stał z podkulonym ogonem i ze spuszczonymi uszkami, wystającymi spośród rozczochranych włosów.

 - Harry... - wyszeptał Louis...

niedziela, 13 grudnia 2015

I Love You Kitty: rozdział 7

 Następnego dnia Harry chodził po domu zaspany. Gdy znów zaczęły się koszmary Louisa natychmiast go obudził i zaczął uspokajać. Zajęło mu to trochę czasu, ale po dwóch kubkach ciepłego mleka, mnóstwa wyszeptanych słów, że będzie dobrze i że to tylko sen, kilku całusach wyciśniętych na czole, policzkach i nosku i po ciągłym przytulaniu Louis znów zasnął, jednak tym razem spokojnie, co ucieszyło go, ponieważ nie miał sił, żeby uspakajać kotka, jeśli ponownie by zaczął płakać przez sen. Rano nie obudził się w najlepszym humorze. Był nie wyspany, a wiedział, że jeśli chcą dotrzeć do jego rodzinnego domu przed południem powinni już zaraz wyjeżdżać, jednak teraz Harry siedział w kuchni dokańczając swoją kawę, a Louis nadal spał. Postanowił, że za chwile obudzi mniejszego chłopaka, gdyż chciał, żeby choć jeden z nich był wyspany. Gdy wypił już kawę i odstawił kubek do zlewu, poszedł do sypialni. Wziął walizki starając się być najciszej jak mógł i zaniósł je do samochodu. Po chwili wrócił do pokoju i zaczął budzić Louisa. Po chwili oboje znajdowali się już przygotowani w samochodzie i zaczynali swoją podróż. Szatyn rozglądał się dookoła próbując domyśleć się gdzie jadą wiedząc, że tego musi się dowiedzieć sam, ponieważ Harry nic mu nie powie. Po kilkunastu minutach cichej jazdy zasnął skulony na siedzeniu i opierając się głową o szybę. Harry'emu mimo zmęczenia udało się dojechać bezpiecznie pod dom jego rodziców. Zaparkował auto i wysiadł z niego. Podszedł do bagażnika, otworzył go i wyjął z niego walizki. Spojrzał na Louisa ciesząc się, że te jeszcze śpi. Chciał mu zrobić jak największą niespodziankę, więc jak najbardziej na rękę mu było zmęczenie mniejszego chłopca. Podszedł do drzwi, wcześniej zamykając bagażnik, a następnie zadzwonił dzwonkiem. Po chwili otworzyła mu jego mama i uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Przytuliła go na powitanie i wzięła od niego bagaże pytając gdzie jest Louis. Odpowiedział, że śpi i nie chce go jeszcze budzić. Ta jedynie skinęła głową i weszła do salonu zanosząc tam walizki. Harry wrócił się do auta. Otworzył drzwi od strony, gdzie spał Louis, odpiął mu pasy, a następnie wziął na ręce i zaczął z nim w stronę domu, uważając, żeby się nie potknąć i nie obudzić Louisa. Wszedł do środka i od razu skierował się do pokoju, który dawniej był jego sypialną. Położył niebieskookiego na jego, a raczej ich starym łóżku i przykrył kołdrą. Pogłaskał go chwilę po włosach i wyszedł po cichu z pokoju. Zszedł do salonu, gdzie przywitał się z swoim ojcem i siostrą, która nadal tu mieszkała, ponieważ studiowała tutaj w mieście. Przez najbliższą godzinę rozmawiali po prostu ze sobą, dopóki nie usłyszeli kroków na piętrze domu. Kroków Louisa, który obudził się zdezorientowany. Dopiero po chwili uświadomił sobie gdzie się znajduje i radośnie wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Szybko zaczął schodzić po schodach i gdy już był na samym dole, potknął się o swój ogon, co nie było dla nikogo zaskoczeniem. Jednak udało mu się utrzymać równowagę i już moment później przytulał się uradowany do mamy Harry'ego. Gdy już przywitał się z pozostałymi domownikami, znajdował się na kolanach zielonookiego, a ten go obejmował delikatnie. Pani Styles poszła do kuchni z zamiarem przygotowania rodzinnego obiadu, a reszta rodziny zaczęła oglądać telewizję. Po godzinie danie było już gotowe i wszyscy znajdowali się w kuchni. Po chwili zaczęli jeść obiad nadal rozmawiając ze sobą, a Louis był ciągle uśmiechnięty. Harry cieszył się widząc uradowanego kotka i chciał, żeby ten uśmiech był zawsze na jego twarzy. Resztę dnia wszyscy spędzili wspólnie na podwórku, ponieważ była piękna pogoda i szkoda byłoby jej nie wykorzystać. Późnym wieczorem Harry niósł na rękach zmęczonego Louisa, ponieważ ten naprawdę sporo biegał i bawił się i już nie miał sił ustać na własnych nogach. Brunet położył mniejszego chłopaka na łóżku i powiedział mu, że zaraz wróci, ponieważ musi o czymś ważnym porozmawiać z swoją mamą. I tak, to było naprawdę ważne dla niego i bał się jak Louis zareaguję na to wszystko, gdy się dowie, ponieważ on naprawdę nigdy nie chciał go skrzywdzić.