czwartek, 31 grudnia 2015

I Love You, Kitty: epilog

 Przez następne dwa miesiące od powrotu Harry'ego i Louisa z Paryża między nimi układało się naprawdę świetnie, dopóki coś nie zmieniło się w szatynie, a zielonooki za nic nie mógł domyśleć się co.

Młodszy chłopak nie pozwalał, żeby brunet do przytulał, dotykał w jakikolwiek sposób. Przestał z nim spać w ich sypialni i starał się jak najczęściej unikać Stylesa.

To nie tak, że on chciał,  żeby ich relację między nimi się pogorszyły, Kochał, gdy Harry często go nosił na rękach i przytulał w każdej możliwej okazji. Kochał, gdy obejmował go opiekuńczo w nocy. Kochał to, że mógł z nim porozmawiać na każdy temat.

Jednak nigdy nie poruszyli jednego tematu.

Dzieci.

Nigdy nie rozmawiali o dzieciach i dlatego Louis się zaczął odsuwać od Harry'ego. Bał się, że nie chce mieć dzieci. Co prawda uwielbiał się nimi zajmować, ale szatyn nie wiedział, co starszy myśli o swoich własnych dzieciach.

Po jakimś czasie Styles zaczął nie wytrzymywać. Cały czas starał się zwrócić na siebie uwagę młodszego. Sprawić, że jakoś zaczął z nim rozmawiać, żeby powiedział mu co się dzieje. Chciałby mu pomóc, ale nie wiedział jak.

Na siłę zaczął przytulać Louisa, gdy ten był w pobliżu i nie krył się przed nim. Starał się go zatrzymywać i przekonywać, żeby spał z nim łóżku, lub czasem naprawdę długo go namawiał do wspólnej kąpieli. Jednak nic nie pomagało.

I pewnego dnia Tomlinson czuł już, że dłużej nie wytrzyma, że będzie musiał w końcu powiedzieć Harry'emu. Przecież on i tak by się z czasem dowiedział o wszystkim.

Tak więc Louis niepewnie wszedł do sypialni, gdzie siedział Harrym. Spuścił głowę na dół, żeby starszy nie zauważył łez w jego oczach, które były spowodowane tym, że bał się tego jak zareaguje brunet.

- Harry chciałbyś mieć kiedyś dzidziusia? - spytał cicho podchodząc do łóżka, na którym siedział chłopak.
- Dlaczego pytasz Lou? - mruknął brunet patrząc uważnie na swojego chłopaka. - Dzieci są wspaniałe kotku, wiesz że je uwielbiam.
Szatyn ujął swoją mniejszą ręką dłoń Harry'ego i położył ją na swoim brzuchu. - Bo chyba będziemy mieli dzidziusia...

-----------------------------------------------

wiec to juz oficjalny koniec tego ff po tym krociutkim epilogu :)

idk kiedy bedzie (o ile w ogole) 2 cz tego ff

chcialabym podziekowac serdecznie za kazdym komentarz i kazdej osobie, ktora czytala moje prace

zapraszam na mowe nowe ff pt "Bliźniaki i Harry"

szczesliwego nowego roku!!

Bliźniaki i Harry: prolog

Louis i Harry to najlepsi przyjaciele od kilku lat, a poznali się na pewnej stronie internetowej. Są naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Niedawno zamieszkali razem, śpią w jednym łóżku i czasem nawet biorą wspólne kąpiele. Codziennością dla nich jest, że dają sobie krótkie buziaki w usta i naprawdę często się przytulają. Pewnego dnia Harry na tej samej strony poznaję Williama, którego od razu zdążył polubić, jednak z biegiem czasu zaczyna mieć podejrzenie, że Louis się pod niego podszywa, żeby robić sobie z bruneta żarty. No cóż, bo to chyba nie możliwe, żeby szatyn miał klona, który byłby dokładnie taki sam jak on... a może jednak.
 ----------------------------------------------------------------------
Hej, więc witam pod króciutkim prologiem mojego nowego ff
rozdziały też będą krótkie, jednak będą pojawiały się codziennie, przez cały rok 2016!! (chyba, że z jakiegoś przypadku nie będę w stanie dodać rozdziału)
mam nadzieję, że będzie ono łatwe do zrozumienia etc
jednak gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości proszę pytać w komentarzach
wiem, że to co teraz napiszę i tytuł ff troche spojleruję, ale żeby nie było większych wątpliwości:
Harreehx - Harry Styles
loueh28 - Louis Tomlinson
Will_am19 - William Tomlinson
w moim ff zmieniłam wiek bohaterów, czyli
Harry - 20 lat
Louis, William - 18 lat
 początkowe rozdziały będą zdecydowanie krótsze, niż te które zaczną pojawiać się za jakieś 2 miesiące, ponieważ z początku pewnie będą same rozmowy
Więc mam nadzieję, że moje ff się spodoba, więc do jutra i do 1 rozdziału!! 


czwartek, 24 grudnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 10 (ostatni!)

 Gdy Harry i Louis po kilku dniach wrócili do swojego domu, sprawy między nimi były o wiele, wiele lepsze niż kiedykolwiek indziej. Styles dbał, aby szatyn codziennie ćwiczył swoją mowę i sam mu w tym bardzo pomagał. Louis stawał się coraz bardziej szczęśliwym mogąc mówić. Już przestawał się czuć jak wyrzutek, który nic nie potrafi. Wiedział, że umiejętność mowy bardzo mu pomoże w życiu i stosunki między nim, a brunetem będą lepsze, ponieważ będą mogli ze sobą normalnie porozmawiać, powyjaśniać różne sprawy, sprawić, że relację między nimi będą utrzymywane na dobrym poziomie. Ulubionym słowem Louisa było zdecydowanie "Harry". Mógł je powtarzać zadowolony bez przerwy w każdej chwili, co z początku drażniło zielonookiego, ale widział, ile to radości sprawiało młodszemu chłopakowi, więc postanowił się tego nie czepiać. Z czasem zaczął się do tego przyzwyczajać. Przynajmniej wiedział, że gdy hybryda tak bezsensownie powtarza jego imię jest zadowolona i naprawdę nie miał zamiaru psuć mu nigdy tego humoru. Chłopcy zaczęli spędzać coraz więcej czasu wspólnie poza domem. Często wychodzili na długie spacery, a szatynowi podobały się najbardziej te, w których chodzili ulicami późnym wieczorem i starszy chłopak ciągle go obejmował lub trzymał za rękę. Louis również na stałe zagościł w łóżku Harry'ego. Kochał się w nocy przytulać do zielonookiego, lub skulać się przy jego boku, dopóki ten go nie objął i nie pozwolił mu być mniejszą łyżeczką. I tak, to było bardzo urocze.


- Louis kotku, proszę, wiesz, że musisz ćwiczyć swoją mowę, więc powiedz coś do mnie. - mruknął po raz kolejny zrezygnowany Harry, który westchnął cicho, gdy Louis jedynie wzruszył ramionami na jego prośbę. Nie chciał nic mówić, a brunet naprawdę nie wiedział dlaczego i nie miał jak się tego dowiedzieć. Kilka razy próbował analizować swoje wczorajsze i dzisiejsze, jak do tej pory zachowanie, ale wydawało mu się, że nie zrobił nic nie tak. Nie krzyczał na Louisa, nie droczył się z nim, ponieważ wie, że on tego nie cierpi, nie ignorował go. Był coraz bardziej zrozpaczony, ponieważ bał się, że to wszystko, co udało im się stworzyć przez pozostały miesiąc, odkąd szatyn powiedział swoje pierwsze słowo, runie i znów będą musieli od nowa tworzyć więzi między sobą, tak, żeby wszystko układało się jak najlepiej.
- Maluchu, proszę cię o tylko kilka słów, wypowiedzianych do mnie. Nie musisz mówić, dlaczego masz zły humor, a widzę bardzo dobrze, że go masz, więc wystarczą jakieś przypadkowe słowa. Proszę Lou, dla mnie. - Harry wydął wargi, próbując przekonać Louisa do powiedzenia naprawdę czegokolwiek ostatni raz. Już nie miał na to sił i nie chciał pogarszać i tak już złego nastroju chłopaka. Gdy już miał wstać z kanapy, żeby pójść do łazienki i wziąć szybki prysznic, niebieskooki wstał z podłogi, na której siedział i usiadł bez słowa na kolanach starszego chłopaka mocno się do niego przytulając. Brunet po chwili również przytulił kotka i pocałował go w głowę, między jego uszkami.


 Przez kolejny miesiąc Harry zdążył się już przyzwyczaić do cichych dni Louisa, gdy po prostu nic nie mówił i wolał pozostać sam. Brunet zdążył już się nauczyć, że jeśli niebieskooki będzie chciał się poprzytulać sam do niego przyjdzie i nie powinien na niego naciskać, ani nalegać. Na szczęście, mimo tych dni, które zdarzyły się kilka razy, ich relacje się nie pogorszyły, z czego oboje byli bardzo zadowoleni. Jednak w ciągu tych dni brunet bardzo się martwił. Chciał wiedzieć co jest powodem tego, że Louis się tak zachowuję, chciał mu z tym jakoś pomóc, ale nie wiedział jak, skoro nawet nie wiedział, co się dzieje z jego małym kotkiem.


 Louisowi naprawdę było trudne znaleźć jakieś zajęcie, tak żeby tym się zajął przez dłuższy czas, niż tylko kilka lub ewentualnie kilkanaście minut. A Harry tego potrzebował, żeby szatyn był czymś zajętym, ponieważ gdy nic nie robił, co skupiało jego uwagę, był przylepiony do boku bruneta. Po paru próbach zielonooki znalazł w końcu zajęcie idealne. Wiedział, że Louis uwielbiał spędzać czas na podwórku, więc poprosił go, żeby spróbował tam rozłożyć namiot, żeby mogli w nim kiedyś spać. Tak więc szatyn od pewnego czasu męczył się z tym, jak wszystko dobrze do siebie poskładać, a Harry zdążył spakować spokojnie ich rzeczy. To miała być niespodzianka dla kotka. Gotowe walizki schował pod łóżku, nie chcąc, żeby niebieskooki je zauważył. Po chwili wyszedł do niego na podwórko mówiąc mu, żeby zostawił już namiot, ponieważ robi się późno i jutro razem go złożą. I to nie było tak, że to było kłamstwo. Harry naprawdę chciał poskładać z Louisem ten namiot, tylko że nie jutro, gdy z samego rana mają samolot. Więc to musiało zaczekać, aż wrócą z ich małej wycieczki. Razem przenieśli wszystkie części do schowka i wrócili do domu, gdzie brunet przygotował kotku kolację, a sam w między czasie wziął kąpiel i położył się do łóżka. Po kilkunastu minutach obok niego położył się już najedzony i również po kąpieli Lou. Objął go ramieniem i wyszeptał do jego ucha ciche "kocham cię", a szatyn odpowiedział mu dokładnie to samo. Powtarzali to sobie codziennie przed sen odkąd wrócili od domu rodziców Stylesa.


 Następnego ranka Harry był zmuszony obudzić Louisa dosyć wcześnie. Zdecydowanie zbyt wcześnie jak dla mniejszego chłopca. Brunet pomógł mu się ubrać, ponieważ ten był jeszcze bardzo zaspany, bez słowa nakarmił go i zostawił na chwilę samego w salonie. Wrócił szybko do pokoju, spod łóżka wyciągnął ich walizki i po chwili znów znajdował się w tym samym pomieszczeniu co Lou.
- Nie Lou, dzisiaj nie jedziemy do moich rodziców. - odpowiedział Harry na pytający wzrok szatyna. Zamówił taksówkę, która zjawiła się po kilku minutach i pojechali na lotnisko. Harry zabierał Louisa na wycieczkę, ponieważ, on tak naprawdę nigdzie nigdy nie był. Po jakiś trzydziestu minutach znajdowali się w samolocie i brunet mocno trzymał za dłoń niebieskookiego, gdyż ten pierwszy raz leciał samolotem i wyglądał jakby był tam zaraz gotowy zemdleć ze strachu, a zielonooki zdecydowanie tego nie chciał. Tak samo jak nie chciał wyjawić chłopakowi, gdzie się wybierają. Specjalnie ciągle zawracał jego uwagę czymś bezsensownym, żeby ten nie zauważył, gdzie za pewien czas mogą wylądować. Gdy samolot ruszył Harry poprosił Louisa, żeby się przespał, ponieważ w ten sposób szybciej zleci mu czas i już po chwili brunet obejmował śpiącego chłopca.


 Gdy Harry obudził po pewnym czasie Louisa, samolot znajdował się już na lotnisku i musieli wysiąść. Mniejsza dłoń szatyna przez cały czas była trzymana przez tą większą, należącą do bruneta. Niebieskooki już nawet nie próbował się zorientować, gdzie się znajdują, ponieważ był bardzo niewyspany. Pozwolił się prowadzić przez całą drogę, aż do kolejnej taksówki, nie za bardzo interesując się tym, co dzieje się po drodze. Marzył teraz tylko o jakimś wygodnym łóżku, na którym będzie mógł pospać przez następne kilka godzin, aż w końcu obudzi się w pełni wyspany. I tak też się stało po kilkunastu minutach, gdy Harry zaprowadził ich do pokoju hotelowego, który przez czas pobytu należał do nich. Louis od razu rzucił się na łóżku i zasnął oplatając się swoim ogonem.

 
 Obudził się, a raczej został obudzony późnym wieczorem przez zielonookiego. Nie był już tak bardzo zmęczony, więc bez problemu wstał z łóżka. Harry powiedział mu tylko, że zabiera go teraz na spacer. Gdy szatyn zmienił ubrania i poprawił swoje włosy wspólnie opuścili pokój, a następnie hotel. Niebieskooki zaczął rozglądać się zachwycony, ponieważ tam, gdzie się znajdowali, jak dla niego było naprawdę pięknie. Zaczął się przysłuchiwać rozmawiającym osobom, które przechodziły obok nich, ponieważ nie rozmawiali po angielsku, ale na pewno gdzieś już słyszał ten język. I po chwili już wiedział po jakim języku mówią, a nawet już wiedział gdzie się znajdą, gdy Harry zaprowadził Louisa do miejsca kluczowego ich wycieczki. Francja. Wieża Eiffla. Było tak pięknie. Szatyn od razu przytulił mocno starszego chłopaka, próbując się powstrzymać łzy, ponieważ on nie zasłużył na to, żeby Styles zabrał go do Paryża, ale są tutaj. Razem. I tutaj przeżyli swój pierwszy pocałunek.


 Dwa tygodnie później wrócili do swojego domu, a Louis nigdy wcześniej nie był tak bardzo szczęśliwy. Porozmawiał z Harrym, na temat jego cichych dni, które były spowodowane tym, że szatyn po prostu kochał zielonookiego i bał się, że ten go nie kocha i gdy się o tym dowie, to będzie na niego wściekły i go zostawi. Jednak tak nie było i są wspaniałą parą. Oboje są w sobie bardzo zakochani i mają nadzieję, że tak zostanie na bardzo długo, najlepiej na zawsze. I jeszcze tego samego dnia, gdy wrócili z miasta zakochanych brunet przygotował romantyczną kolację, podczas której sporo rozmawiał z Tomlinsonem, a nawet przez chwilę mógł usłyszeć, jak on śpiewa i był zdecydowanie oczarowany.  To wszystko było dla nich idealne. I tą noc spędzili wspólnie. Inaczej niż zawsze. Ta noc była ich...


----------------------------------------------------------------------------------

szczerze to nawet idk, jak to mogę skomentować. Wiec to już koniec!!! Ostatni rozdział!!! Yaaay, nareszcie!! Za kilka dni pojawi się jeszcze króciutki epilog i to już całkowicie koniec

naprawdę trochę siedziałam nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że się podoba, ponieważ wow, ma on 1423 słowa i jest on ponad 2 razy dłuższy niż pozostałe rozdziały. Serio starałam się, żeby wyszedł jak najlepszy i mam nadzieję, że mi się to udało

co do 2 części to szczerze idk, nie chcę, żeby wyszło tak jak z tym ff, że je zaniedbam etc, więc jak będę miała jakiś ciekawy pomysł na niego i wenę, to napiszę kilka rozdziałów i będę je co jakiś czas wstawiać

epilog, który chyba pojawi się w sylwestra będzie trochę króciutki:( i nie, nie będzie tam opisana ich wspólna noc

więc wesołych świąt i prawdopodobnie do dalszych części tego ff!!! Xx




I Love You, Kitty: rozdział 9

- Harry - wyszeptał Louis. Sam do końca nie dowierzał, że mu się udało. Po prostu czuł, że to zadziała i w końcu coś powiedział. To było dla niego naprawdę niesamowite, dla Harry'ego chyba też, skoro po chwili od jego pierwszego, wypowiedzianego słowa w całym swoim życiu, znajdował się przy nim mocno go przytulając i całując w czoło. 
- Mów do mnie Louis, proszę. - mruknął brunet chcąc jeszcze usłyszeć głos jego kotka.
- H-Harry... - wymamrotał niepewnie Louis, jakby bał się, że to, że udało mu się cokolwiek wcześniej powiedzieć, było tylko jednorazowym przypadkiem i już nigdy więcej nic nie uda mu się powiedzieć. Jednak tak nie było. - Harry, Harry, Harry. - zaczął powtarzać uradowany Louis. Po chwili zaczął się śmiać. Pierwszy raz w życiu. I Harry odrazu uznał ten śmiech jako najbardziej uroczy, jaki kiedykolwiek usłyszał. 
- Moje piękne słoneczko. - wyszeptał Styles. - Powiedz do mnie coś jeszcze Louis, mówisz tak cudownie. - uśmiechnął się szeroko do mniejszego chłopaka. Niebieskooki otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął i spuścił głowę zakłopotany. Nie wiedział co ma robić. Jedyne co do tej pory mówił to było imię bruneta i nie miał pojęcia czy potrafi cokolwiek innego. Przecież nie planował tego, że nagle będzie potrafił mówić. Zresztą nie chciał przez przypadek powiedzieć czegoś niewłaściwego, przez co Harry byłby zły na niego i odszedł nawet nie zwracając na niego. Więc po prostu tam stał, a do jego oczu zaczęły napływać łzy. Zaczął szybko mrugać nie chcąc, żeby jakaś kropla spłynęła po jego policzku. Nie chciał, żeby zielonooki widział jak płacze, a Harry stał przed nim patrząc na niego zmartwionym wzrokiem i zaczynając czuć się winnym, że to on spowodował tą nagłą zmianę nastroju młodszego chłopaka, że za bardzo naciskał na niego z tą mową. Pocałował go krótko w oba policzki, mając nadzieję, że to choć trochę polepszy jego humor, jednak gdy to nie pomogło, odwrócił głowę w stronę, gdzie stała jego rodzina, która również cieszyła się z tego, że Louis zaczął mówić i mruknął cicho, że porozmawia z nim na osobności. Harry wziął mniejszego chłopaka na ręce i zaniósł go do ich pokoju. Posadził go na łóżku i usiadł obok niego. 
- Przepraszam Louis, nie powinien naciskać na ciebie, pewnie się przeze mnie zestresowałeś i zepsułem twój dobry humor. Jeśli nie chcesz, albo nie masz ochoty nie musisz nic mówić. - wymamrotał cicho Harry. Louis wstał, wziął kartkę i długopis, spowrotem usiadł obok bruneta i zaczął pisać koślawym pismem
"Nie umiem mówić". Harry przeczytał kartkę.
- Maluchu, zacząłeś mówić i to jest na prawdę dobrze. Nie musisz się tego wstydzić ani bać.
"Ja na prawdę nic nie potrafię"
- Louis, będę z tobą ćwiczył mowę, dobrze? Możesz teraz spróbować powiedzieć do mnie cokolwiek? - Tomlinson pokręcił głową.
"Harry, przepraszam, nie odchodź ode mnie, proszę. Ja będę dobrym kotkiem i już nie będę nigdy bałaganił i będę ostrożny i ja nauczę się mówić i będę grzeczny". Skończył pisać ze łzami spływającymi po policzkach i podał kartkę Harry'emu, który gdy chwilę po tym skończył ją czytać przytulił mocno Louisa zarazem sadzając go na swoich kolanach. 
- Nie zostawię cię już nigdy więcej. Obiecuję. I proszę Lou, nie zmieniaj się, nie chcę tego. Jesteś perfekcyjny taki jaki jesteś, nawet z tą swoją niezdarnością. Wiem, że to ja wszystko zniszczyłem i nie masz się za co obwiniać. Zawsze będziesz moim koteczkiem i teraz zrozumiałem, że na prawdę nie dałbym sobie bez ciebie rady. Zostanę z tobą i to ja się zmienię. - zakończył Harry cmoknąjąc Louisa w głowę, miedzy jego uszkami. 
- Kocham cię, Harry - wyszeptał słabo, drżącym głosem i mało wyraźnie szatyn.
- Ja ciebie też kocham, Louis. - odpowiedział brunet uśmiechając się delikatnie przytulając trochę mocniej swojego drobnego kotka.

piątek, 18 grudnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 8

 - Myślę, że Louis nie jest ze mną szczęśliwy. - mruknął Harry wchodząc do salonu, gdzie chciał porozmawiać ze swoją rodzicielką. Sam do końca nie jest pewny jak powinien zdecydować i postąpić z Louisem. Potrzebował rady, pocieszenia, czegokolwiek, co choć trochę mogło by mu pomóc. Jedyne co miał teraz w głowie to tylko wielki mętlik. Czuł się zagubiony sam w sobie.
- Wiem,  że go ranię, krzywdzę. On często płacze przeze mnie. mimo że stara się to ukrywać przede mną ja to widzę. - kontynuował siedząc na kanapie i patrząc smutny wzrokiem na swoje splecione dłonie, które leżały na jego podkulonych nogach. - I to nie tak, że ja chcę jego łez, ale nawet nie mam go jak pocieszyć. Odsuwa się ode mnie. Nie dziwię mu się, też bym się pewnie odsunął od osoby, przez którą bym cierpiał. I mam wrażenie, że to zaszło za daleko. Nie chodzi mi teraz o to, jak go traktuję, tylko to co jest między nami. Od zawsze byliśmy blisko, ale wydaję mi się, że teraz jesteśmy jeszcze bliżej siebie niż przedtem. Przynajmniej on staje się dla mnie coraz ważniejszy, więc może dlatego tak się zmieniłem? Może podświadomie chciałem, żeby dopasował mi się? Chciałem, żeby się zmienił, choć był idealny. - brunet pociągnął noskiem nadal siedząc ze spuszczoną głową. - Nie chciałem na niego krzyczeć, nigdy, naprawdę. Zazwyczaj robiłem to nieświadomie, po prostu sam nie wiedziałem co się ze mną dzieję. A może to po prostu lęk, że nie znaczę dla Louisa tyle ile on znaczy dla mnie. Może on od dawna już chciał ode mnie odejść, tylko nie mógł mi jak tego przekazać... Przyjechaliśmy tutaj, ponieważ chciałem go uczynić szczęśliwym, takim jak był dawniej, ale co jeśli wrócimy do domu i znów będzie tak jak przyjazdem, albo nawet gorzej? Chciałbym, żeby było dobrze, ale nie potrafię. Louis przeze mną trafił do szpitala. Najpierw na niego nakrzyczałem niepotrzebnie, a później nie przejąłem się tym, że podczas deszczu siedzi na podwórku. To moja wina, że zachorował wtedy. I obawiam się, że to również moja wina, że ostatnio miewa koszmary nocne. Nie mam pojęcia co mu się śni, ale każdej nocy płacze przez sen i czuję się przez to tak okropnie, bo gdy go obudzę on jest cały roztrzęsiony i się boi. Co jeśli Louis mnie nienawidzi? Może już nie powinienem się nim opiekować? - Harry nawet nie zauważył, gdy po jego policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Jednak czuł ulgę, że mógł się komuś wygadać i szczerze porozmawiać. Po kilku chwilach ciszy jego mama zabrała głos, sama do końca nie wiedząc jak odpowiedzieć swojemu synowi i choć trochę go pocieszyć.
- Wiesz Harry, myślę, że Louis mimo wszystko cię nie nienawidzi. Ty również jesteś dla niego bardzo ważny i widać to po nim. Wierzę, że nigdy nie skrzywdziłbyś go celowo, to ty o niego dbałeś przez całe życie. Lou jest do ciebie bardzo przywiązany i znaczysz dla niego bardzo wiele, może nie tak wiele, jak ty dla niego, jednak to ty jesteś przy nim cały czas. I nie mam pojęcia jak mogłabym ci z tym pomóc Louis, ale wydaję mi się, że najlepszym rozwiązaniem dla waszej dwójki będzie, jeśli nadal ty nim się będziesz opiekować. Harry, on cię potrzebuję. Jednak, mimo wszystko uszanuję każdą twoją decyzję, której ja nie mogę wybrać za ciebie. Kieruj się tym co czujesz. - wyszeptała na koniec.
- Dobrze... - mruknął cicho zielonooki. - Louis zostaje z wami, a ja jutro wyjadę. - dodał stanowczo i wstał, a następnie opuścił salon.

 Gdy wszedł do pokoju Louis już spał skulony na łóżku. Wziął szybki prysznic zanim położył się obok niego i objął go delikatnie. Nie chciał go zostawać tutaj, wiedział, że jemu bez szatyna również będzie ciężko, jednak już postanowił i zanim jutro niebieskooki się obudzi, jego już tutaj nie będzie.

 Następnego rana Louis obudził się dosyć wcześnie. Tej nocy nie miał koszmarów, więc był wypoczęty. Jednak oprócz tego przeczuwał, że coś się stanie. Rozejrzał się dookoła pokoju i posmutniał, gdy nigdzie nie było Harry'ego. Po chwili zauważył, że brakuję również jego rzeczy. Teraz pod szafką stały jedynie jego walizki. Nie pasowałoby mu to, że Harry by się wypakował, ponieważ zapewne wypakowałby również jego rzeczy.  Szybko wstał i wyszedł z pokoju. Stając na szczycie schodów zauważył bruneta, który szykował się do wyjścia z domu. Miał przy sobie walizki, już wiedział, że wyjeżdża. Bez niego. Musiał go jakoś powstrzymać.

 Harry pożegnał się ze swoją rodziną, która wiedziała już o jego decyzji. Był przytłoczony i źle się czuł z myślą, że opuszcza swojego kotka. Po raz pierwszy się rozdzielali. Miał jednak nadzieję, że mu po jakimś czasie to przejdzie i przyjedzie go odwiedzić. Wiedział, że nie wytrzyma długo bez niego. Zawiązał dokładnie swoje buty i już miał otwierać drzwi i wychodzić z domu, gdy zatrzymał go głos. Głos, który na pewno nie należał do jego rodziców, ani starszej siostry. Był taki delikatny i cichy, a zarazem taki perfekcyjny. I czy to nie był najpiękniejszy głos jaki w życiu słyszał? Powoli odwrócił się w stronę. Widział zapłakanego chłopca, który stał z podkulonym ogonem i ze spuszczonymi uszkami, wystającymi spośród rozczochranych włosów.

 - Harry... - wyszeptał Louis...

niedziela, 13 grudnia 2015

I Love You Kitty: rozdział 7

 Następnego dnia Harry chodził po domu zaspany. Gdy znów zaczęły się koszmary Louisa natychmiast go obudził i zaczął uspokajać. Zajęło mu to trochę czasu, ale po dwóch kubkach ciepłego mleka, mnóstwa wyszeptanych słów, że będzie dobrze i że to tylko sen, kilku całusach wyciśniętych na czole, policzkach i nosku i po ciągłym przytulaniu Louis znów zasnął, jednak tym razem spokojnie, co ucieszyło go, ponieważ nie miał sił, żeby uspakajać kotka, jeśli ponownie by zaczął płakać przez sen. Rano nie obudził się w najlepszym humorze. Był nie wyspany, a wiedział, że jeśli chcą dotrzeć do jego rodzinnego domu przed południem powinni już zaraz wyjeżdżać, jednak teraz Harry siedział w kuchni dokańczając swoją kawę, a Louis nadal spał. Postanowił, że za chwile obudzi mniejszego chłopaka, gdyż chciał, żeby choć jeden z nich był wyspany. Gdy wypił już kawę i odstawił kubek do zlewu, poszedł do sypialni. Wziął walizki starając się być najciszej jak mógł i zaniósł je do samochodu. Po chwili wrócił do pokoju i zaczął budzić Louisa. Po chwili oboje znajdowali się już przygotowani w samochodzie i zaczynali swoją podróż. Szatyn rozglądał się dookoła próbując domyśleć się gdzie jadą wiedząc, że tego musi się dowiedzieć sam, ponieważ Harry nic mu nie powie. Po kilkunastu minutach cichej jazdy zasnął skulony na siedzeniu i opierając się głową o szybę. Harry'emu mimo zmęczenia udało się dojechać bezpiecznie pod dom jego rodziców. Zaparkował auto i wysiadł z niego. Podszedł do bagażnika, otworzył go i wyjął z niego walizki. Spojrzał na Louisa ciesząc się, że te jeszcze śpi. Chciał mu zrobić jak największą niespodziankę, więc jak najbardziej na rękę mu było zmęczenie mniejszego chłopca. Podszedł do drzwi, wcześniej zamykając bagażnik, a następnie zadzwonił dzwonkiem. Po chwili otworzyła mu jego mama i uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Przytuliła go na powitanie i wzięła od niego bagaże pytając gdzie jest Louis. Odpowiedział, że śpi i nie chce go jeszcze budzić. Ta jedynie skinęła głową i weszła do salonu zanosząc tam walizki. Harry wrócił się do auta. Otworzył drzwi od strony, gdzie spał Louis, odpiął mu pasy, a następnie wziął na ręce i zaczął z nim w stronę domu, uważając, żeby się nie potknąć i nie obudzić Louisa. Wszedł do środka i od razu skierował się do pokoju, który dawniej był jego sypialną. Położył niebieskookiego na jego, a raczej ich starym łóżku i przykrył kołdrą. Pogłaskał go chwilę po włosach i wyszedł po cichu z pokoju. Zszedł do salonu, gdzie przywitał się z swoim ojcem i siostrą, która nadal tu mieszkała, ponieważ studiowała tutaj w mieście. Przez najbliższą godzinę rozmawiali po prostu ze sobą, dopóki nie usłyszeli kroków na piętrze domu. Kroków Louisa, który obudził się zdezorientowany. Dopiero po chwili uświadomił sobie gdzie się znajduje i radośnie wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Szybko zaczął schodzić po schodach i gdy już był na samym dole, potknął się o swój ogon, co nie było dla nikogo zaskoczeniem. Jednak udało mu się utrzymać równowagę i już moment później przytulał się uradowany do mamy Harry'ego. Gdy już przywitał się z pozostałymi domownikami, znajdował się na kolanach zielonookiego, a ten go obejmował delikatnie. Pani Styles poszła do kuchni z zamiarem przygotowania rodzinnego obiadu, a reszta rodziny zaczęła oglądać telewizję. Po godzinie danie było już gotowe i wszyscy znajdowali się w kuchni. Po chwili zaczęli jeść obiad nadal rozmawiając ze sobą, a Louis był ciągle uśmiechnięty. Harry cieszył się widząc uradowanego kotka i chciał, żeby ten uśmiech był zawsze na jego twarzy. Resztę dnia wszyscy spędzili wspólnie na podwórku, ponieważ była piękna pogoda i szkoda byłoby jej nie wykorzystać. Późnym wieczorem Harry niósł na rękach zmęczonego Louisa, ponieważ ten naprawdę sporo biegał i bawił się i już nie miał sił ustać na własnych nogach. Brunet położył mniejszego chłopaka na łóżku i powiedział mu, że zaraz wróci, ponieważ musi o czymś ważnym porozmawiać z swoją mamą. I tak, to było naprawdę ważne dla niego i bał się jak Louis zareaguję na to wszystko, gdy się dowie, ponieważ on naprawdę nigdy nie chciał go skrzywdzić.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 6

  Louis obudził wczesnym rankiem wyspany z wyjątkowo dobrym humorem, za oknem świeciło blade jeszcze słońce, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. I wszystko było w porządku, dopóki nie napotkał wzroku Harry'ego. Wściekłego wzroku. Wydawało się, że jego zazwyczaj cudowne zielone oczy pociemniały. Odsunął się na koniec łóżka, zarazem wyplątując się z jasnej kołdry,  nie wiedząc, o co chodzi brunetowi. Przecież tylko spał, nie mógł w tym czasie zrobić chyba niczego złego. Ale Harry się nie poruszył, tylko się w niego wpatrywał. I to go najbardziej zaczęło przerażać. Wyglądał jakby próbował przeskanować całego jego, tylko po to, żeby znaleźć w jego zachowaniu nawet jeden maleńki błąd, tylko po to, żeby mógł go ukarać.  Szatyn opuścił głowę na dół, grzywka opadła mu na oczy, zaczął przegryzać swoją dolną wargę. Gdyby mógł, odsunął by się jak najdalej, ale już siedział na krawędzi łóżka. Po chwili poczuł jak dłoń bruneta unosi jego podbródek i zaczął się intensywnie wpatrywać w jego niebieskie oczy. Jego wzrok nadal ukazywał złość i również nadal nie wypowiedział żadnego słowa. Louis nadal siedział przerażony. Otulił swoje drobne ciało długim puszystym ogonem.  Po kilku chwilach nastąpił czyn. Brutalny, jak dla niego czyn. Louis z piskiem odsunął się do tyłu zarazem spadając z krawędzi łóżka. Skulił się na podłodze trzymając się za czerwony od uderzenia policzek. Jego warga zaczęła krwawić, ponieważ podczas mocnego zetknięcia się dłoni Harry'ego z jego policzkiem przygryzł ją zdecydowanie za mocno. Po jego policzkach spływały łzy. Leżał tak przez chwilę płacząc i trzęsąc się zanim zamknął oczy. Usłyszał jeszcze kroki Stylesa, który wychodził z pokoju i trzaśnięcie drzwiami. Nie rozumiał dlaczego to zrobił, przecież starał się być grzecznym kotkiem. Ostatni nic nie nabroił, nie rozlał, nie zniszczył. Nie rozumiał, dlaczego Harry go uderzył. Przecież on jeszcze nigdy nie podniósł na niego ręki. Zawsze tylko na niego krzyczał. Ale obiecywał, że będzie dobrze, że postara się być dla niego milszy. Ale nie będzie dobrze, czuł to. Wiedział, że na jednym uderzeniu to się nie zakończy.  Gdy po kilku minutach znów otworzył zmęczone oczy było już ciemno. Przecież był pewny, że nie zasypiał. Rozejrzał się. Znów leżał w łóżku, a jego ktoś obejmował. Harry. Nie słyszał kiedy wrócił do pokoju, ani nie poczuł kiedy położył go w łóżku. Bo przecież on to musiał zrobić. Spojrzał na niego przerażony, bojąc się, że może mu coś zrobić, ale ten tylko go obejmował i patrzył na niego zatroskanym wzrokiem. Nie rozumiał o co w tym chodzi, dopóki Harry nie wyszeptał kilka słów.
 - Płakałeś przez sen Lou. -  hybryda słysząc to uniosła dłoń do policzka, na którym teraz powinienem znajdować się siniak, od mocnego uderzenia, a na ustach zaschnięta krew, od przegryzienia ich. Ale nic takiego tam nie było. - Miałeś koszmar? - spytał cicho Harry. Po chwili otrzymał od Louisa krótkie skinięcie głowa. To wszystko to było sen. Harry go nie uderzył, nie był na niego zły. On się o niego martwił i go teraz przytulał. Opiekował się nim. Po chwili zamknął oczy, ale nie potrafił znów zasnąć. Poczuł jak brunet czule całuje go w głowę, odsuwa się od niego, poprawia mu kołdrę i wstaje z łóżka. Gdy wrócił Louis poczuł zapach ciepłego mleka i natychmiast poprawił mu się humor. Usiadł i wyciągnął ręce w stronę Harry'ego. Uśmiechnął się, gdy w końcu otrzymał kubek i zaczął pić zadowolony. Po chwili odstawił pusty kubek na szafkę nocną, a następnie wtulił się w chłopaka, który przez ten cały czas siedział obok i obejmował go ramieniem. Po chwili starszy złapał kotka za biodra i posadził go na swoich kolanach i znów go zaczął obejmować. Siedział z nim tak przez pół nocy, aż do rana nawet nie próbując usypać Louisa, wiedział, że on i tak już nie zaśnie. Co chwilkę szeptał chłopakowi coś miłego do ucha, przez co ciągle na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. I tyle mu do szczęścia wystarczyło.

 Rano Harry zaniósł mniejszego chłopaka na rękach do kuchni, na co ten uśmiechał się do niego szeroko. Posadził go na krześle, a następnie przygotował dla niego kubek ciepłego mleka i talerz tostów, który zjadł z nim na pół. Następnie przenieśli się do salonu, gdzie przytuleni przez całe przed południe oglądali bajki. Brunet chciał zapytać o sen Louisa, ale bał się, że jak o nim pomyśli zacznie płakać, a Harry nie chciał go widzieć w takim stanie, więc przez cały dzień chciał, żeby Louis czuł się jak najlepiej. I tak było. Popołudniu przygotował dla ich dwójki obiad, a reszta dnia spędzili razem bawiąc się na podwórku. Harry wieczorem spakował ich rzeczy nie odpowiadając na zaczepki szatyna, ani na jego pytający wzrok. Chciał mu zrobić niespodziankę i następnego dnia zabrać go do jego rodziców. Wiedział, że Louis się za nim stęsknił i będzie bardzo ucieszony, gdy będzie mógł ich znów zobaczyć. Gdy w końcu udało mu się uśpić wiercącego się (i gdyby potrafił mówić na pewno by teraz marudził)  Louisa, spakował ich ostatnie, najważniejsze rzeczy, rozebrał się do bokserek i położył się obok niego, Miał nadzieję, że już zawsze będzie mógł zasypiać z szatynem w łóżku. Przytulił go delikatnie i po chwili sam zasnął. Jednak obudził się po kilku godzinach przez Louisa. Znów płakał przez sen...


__________________________________________
 O to najdłuższy rozdział jaki udało mi się do tej pory napisać i mam nadzieję, że pozostałe będą coraz dłuższe, choć do końca tej części, zostało jeszcze jakieś 4 rozdziały + epilog. Mam nadzieję, że z następną pójdzie mi o wiele łatwiej, w końcu dochodzi nowa główna postać w tym ff :)

i choc wiem, ze nie mam zadnych szans wygrac, dziekuje komukolwiek haha, za zgloszenie mnie do plebiscytu na 10 najlepszych polskich ff na blogu znajdzsobieff,tumblr,com

piątek, 14 sierpnia 2015

I Love You Kitty: rozdział 5

 Kolejne dni dla tej dwójki nie okazały się być lepszymi. Szatyn ciągle przebywał w szpitalu, gdzie podawano mu mnóstwo lekarstw i dostawał wiele zastrzyków, co zawsze kończyło się głośnym łkaniem hybrydy. Harry każdą chwile starał się spędzać przy swoim chorym kotku pocieszając go i zapewniając go, że za niedługo to się wszystko skończy, razem wrócą do domu i będzie już dobrze. Miał wyrzuty sumienia. To przez niego Louis tutaj cierpiał, chociaż tak naprawdę nie działa mu się żadna krzywda, chcieli tylko dla niego jak najlepiej i mu pomóc, ale niebieskooki jako hybryda był bardzo delikatny i wrażliwy. Bardzo się ucieszył, gdy po kilku nudzących dniach czuł już się zdecydowanie lepiej i mógł wrócić do domu, gdzie na pewno odpocząłby lepiej niż w tych czterech białych ścianach, na niewygodnym łóżku i gdy ktoś co chwile wchodził do sali. Harry pomógł mu się ubrać, ponieważ nadal był trochę osłabiony. Objął mniejszego chłopca ramieniem i wyszli ze szpitala. Gdy wsiedli do auta, zapiął mu pasy i ruszył. Cała podróż minęła im w ciszy, żaden z nich nie chciał zaczynać pierwszy próby do jakiekolwiek rozmowy. Chociaż Louis i tak tylko mógłby kiwać, lub kręcić głową na boki zarazem wymachując grzywką. Nie miał ochoty, żeby pisać, zresztą nawet nie wiedział co miałby. Smutnymi, niebieskimi oczami wyglądał przez okno. Gdy się zatrzymali Harry natychmiast znalazł się obok niego wyciągając go z samochodu. Pokręcił głową, ale Styles nie zwrócił na to uwagi. Przecież dałby rade sam dojść do domu, od garażu było to tylko kilka kroków i sprawiło by mu to kłopotów. Nim się obejrzał leżał już na łóżku bruneta przykryty ciepłym kocem. Spojrzał na Harry'ego. Ciekawiło go, skąd nagle w nim się wzięło tyle czułości, ostatnimi czasy nie był do niego zbyt przyjaźnie nastawiony, tak jak dawniej. Przez chwilę miał wrażenie, że jego stary Harry wrócił, ale tylko przez chwilę. Przecież on się tak bardzo zmienił. Nigdy wcześniej na niego nie krzyczał, nieważne co by złego zrobił. Nie wyrzucał go z domu i zawsze pozwalał mu spać razem z nim w jego łóżku. Czasami się zastanawiał czy nie lepiej by było, gdyby wrócił do domu rodziców bruneta. Ale on tak często powtarzał, że jest jego kotkiem i że nie chciałby go stracić. I Louis mu wierzył, zawsze mu ufał. Zamknął na chwile oczy mając nadzieję, że będzie mógł się przespać w końcu wygodnym łóżku i milszym otoczeniem. Po kilku sekundach poczuł coś na swoich udach. Otworzył oczy i spojrzał na tackę, na której leżał talerz z kanapkami oraz kubek ciepłego mleka. Uśmiechnął się delikatnie. Odwrócił się w kierunku Harry'ego, który patrzył na swoje dłonie. Kiedy on zdążył wyjść z pokoju i mu to przygotować? Po chwili namysłu stwierdził, że lepiej będzie jak to zje, niż zastanawianie się nad tym, Bardzo ostrożnie chwycił kubek i napił się mleka mając nadzieję, że uda mu się go nie rozlać, tak ja poprzednim razem. Udało mu się.  Zamruczał cichutko czując pyszny smak. W szpitalu karmili go czymś, co dla Louisa nie było godne nazwanie "jedzenie". Po kilkunastu długich minutach odstawił tacę z pustymi naczyniami na podłogę przy łóżku i znów spojrzał na zielonookiego, który tym razem przyglądał się jemu. Ten bez słowa wszedł pod kołdrę kładąc się obok Lou i przytulił go delikatnie, co wywołało u mniejszego chłopaka odrobinę większy uśmiech. Harry pogładził kciukiem jego policzek, na co usłyszał cicho pomrukiwanie. Wyszeptał krótkie dobranoc i zaczekał aż Louis zaśnie. Gdy to nastąpiło, ściągnął ostrożnie z niego ciepły sweter i spodnie, następnie sam się rozebrał do bokserek i wrócił do przytulania dalej śpiącego Lou. Po chwili sam zasnął ciesząc się, że kotek pozwalał mu być blisko niemu, mimo tego, co mu zrobił.

---------------

Aw chciałabym wszystkim podziękować za te komentarze, naprawdę poprawiły mi humor i zmotywowały tak więc jest nowy rozdział! Wiem, że nie jest super, ale chyba nic lepszego już bym nie napisała, a bardzo chcę skończyć to ff.
I mam pytanie do osób, które je czytają. Od początku planowałam, że to ff, będzie miało jakieś 10 rozdziałów i tego się trzymam, jednak od jakiegoś czasu myślałam nad tym, żeby dodać mpreg, czyli Louisa w ciąży, przy czym stworzyłabym 2 część tego ff, w którym opisałabym ich życie z dzieckiem. I tu pytanie: chcielibyście przeczytać to?

I 2, całkowicie osobne pytanie. Od jakiegoś czasu myślałam nad ff z zjawiskami paranormalnymi, jednak ostatnio pojawił się pomysł z motywem hp. Które by was bardziej mogło zainteresować i się spodobać?

x

czwartek, 13 sierpnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 4

 Postanowiłam powoli dokończyć to ff, nieważne jak bardzo lipne by było :).
(oto najdłuższy rozdział jaki udało mi się napisać haha)
-------------------------------------------------------

 Louis tego dnia spał długo. Wczorajszy dzień spędzony na podwórzu podczas deszczu wywołał u szatyna gorączkę. Był cały spocony, lekko czerwony i miał dreszcze. A Harry za wszystko się obwiniał. Co chwila poprawiał, wciąż kręconemu się na boki hybrydzie, kołdrę, żeby nie zrobiło mu się chłodniej i stan jego zdrowia nie pogorszył się. Styles wiedział, że Lou nienawidził chodzić do szpitala i lekarzy, dlatego miał nadzieję, że zwykła kuracja domowa mu pomoże i wróci całkowicie do zdrowia. Jednak gdy wieczorem jego stan zamiast się polepszyć, tylko pogorszył się, mimo że odrobinę, postanowił, że zabierze go do szpitala. Starając się ignorować protesty szatyna w postaci słabego uderzania go pięściami i ogonem, ubrał go w cieplejsze ubrania i zaniósł do samochodu. Po kilkunastu minutach jazdy i słuchaniu szlochach Louis, brunet w końcu zaparkował samochód na szpitalnym parkingu. Odpiął pasy, wyszedł z auta i otworzył drzwi z drugiej strony, a następnie wziął w swoje ramiona trzęsącego się szatyna. Przytulił go mocno do siebie i skierował się do szpitala. Gdy był już w środku, wszedł na odpowiedni wydział, na którym były leczone hybrydy. Podszedł do pielęgniarki, która zaprowadziła go do wolnej sali i powiedział, że zaraz zawoła jakiegoś lekarza. Harry ostrożnie położył Louisa na łóżku i przykrył go kołdrą. Rozejrzał się wokół pomieszczenia. Wiedział, że kotek nie będzie zadowolony z pobytu tutaj, a na dodatek białe ściany nie poprawią jego nastroju. Po kilku chwilach do sali, w której się znajdowali wszedł drobny lekarz z okularami nisko ułożonymi na nosie. Wypytał Harry'ego a dane Louisa oraz co się stało. Po kilku minutach stwierdził, że jak szatyn trochę odpocznie zabierze go na szczegółowe badania. Nie chciał bardziej stresować hybrydę, widząc, że nie czuje się teraz najlepiej względem psychicznym. Dodał, że wróci po jakiś kilkunastu minutach i wyszedł. Styles od razu usiadł na krześle znajdujące się obok łóżka, na którym aktualnie leżał Lou. Złapał jego drobną dłoń, która w porównaniu do dłoni bruneta wydawała się być jeszcze bardziej mniejsza. Zaczął szeptać w jego stronę pocieszające słowa, mając nadzieję, że Louis pozwoli się zbadać lekarzowi. Co praktycznie graniczyło z cudem. Szatyn rzadko kiedy ukazywał jak bardzo uparty potrafi być, ale wyjątkiem stanowiły wszelkie badania. Po kilku minutach do sali wrócił ten sam lekarz mówiąc, że lepiej będzie jak udadzą się na badania teraz. Louis słysząc to zaczął się znów trząść z trudem powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Harry wziął go na ręce, tak samo jak niósł go do tego budynku i poszedł za lekarzem do innej sali. Tam posadził go na łóżku i złapał dłonie szatyna, po którego policzkach zaczęły mu już spływać łzy. Trząsł się cały czas nie słuchając ani słów jego opiekuna, ani doktora. Co chwila próbował im się wyrwać i uciec stamtąd jak najszybciej tylko by mógł. Po kilku minutach, gdy lekarz w końcu odsunął się do szatyna ten odetchnął z ulgą, będąc pewien, że wszystko już się skończyło i razem z Harrym będą mogli wrócić razem do domu. I gdy chciał wstać poczuł jak brunet obejmuje go mocno, przyciągając go do siebie i szepcząc mu do ucha smutne "to będzie trwało tylko chwilkę, nie bój się". I Louis zrozumiał, że teraz czeka go najgorsze z tego wszystkiego. Zastrzyk. Zaczął się wyrywać mocniej niż poprzednim razem, ale nic to nie dawało. Lekarz złapał jego rękę chcąc wbić mu igłę w ramię i wstrzyknąć lekarstwo. Udało mu się to po kilku chwilach z wielkim trudem słysząc wysoki pisk, a hybryda siedziała na kolanach Harry'ego, która go mocno przytulał i uspokajał. Źle się czuł widząc swoją małą hybrydę w takim stanie, ale wiedział, że to dla jego dobra. Po krótkiej rozmowie z lekarzem na temat zdrowia szatyna i kilkudniowego jego pobytu w szpitalu, wrócił z nim na salę, w której wcześniej leżał. Położył go na łóżku i przykrył kołdrą. Cały czas gładził jego malutką dłoń kciukiem czekając, aż ten uśnie. Gdy w końcu to nastąpiło, zawołał pielęgniarkę, która podłączyła go do kroplówki. Posiedział jeszcze z nim chwilkę w sali, a następnie pośpiesznie wyszedł ze szpitala i wrócił do domu po rzeczy szatyna. Chciał być z powrotem w szpitalu, gdy ten się obudzi. Spakował najpotrzebniejszy rzeczy do niewielkiej torby podróżnej. Wyszedł z domu i wsiadł do auta. Po kilkunastu minutach jazdy znów znajdował się przy ciągle śpiącym Louisie. Poprawił kołdrę i spojrzał smutno na jego lekko zaczerwienianą twarz i policzki lśniące od zaschniętych łez. Wiedział, że to przez niego to maleństwo trafiło tutaj. Czuł się z tym źle. Chciał się zmienić, naprawdę. Pragnął być lepszy dla Lou, ale nie potrafił. Nie chciał na niego tak często krzyczeć i wypowiadać niepotrzebnych słów przez, które oboje tak strasznie cierpieli nie raz. Postanowił, że spróbuje stać się bardziej wyrozumiały, dla jego niezdarnej omegi. Nachylił się, musnął ustami jego policzek, poprawił grzywkę i usiadł na krześle wciąż trzymając jego dłoń.

czwartek, 25 czerwca 2015

zawieszam!

 Po dłuższym zastanawianiu się z wielkim bólem stwierdzam, że zawieszam każde swoje ff.
Dlaczego?
Pisząc rozdział nie potrafię się na nim skupić, nie mam na niego pomysłu. Stoję w miejscu. W głowie rodzi mi się super pomysł, ale później nie potrafię go napisać. 
ff "I love you, Kitty" pisze już (jak dobrze kojarzę) od listopada i ma 3 rozdziały, 4 jest w połowie napisany, ale prawdopodobnie go nie dokończę. ff miało wyglądać całkowicie inaczej, Jednak wyszło jak wyszło.
Od stycznia zajmuje się pisaniem os, którego nawet jeszcze nie napisałam do połowy, a jednak nie potrafię go skończyć.
Wiem, że z takim podejściem nie powinnam brać się za pisanie, ale chciałam spróbować i niestety nie wyszło.
Mimo wszystko mam zamiar jeszcze spróbować coś napisać i jeśli coś miałoby się pojawić to raczej w połowie/na koniec wakacji.
Mam pomysł na jeszcze jeden i prawdopodobnie ostatnio moje ff za które miałabym się wziąć i jeśli się pojawi to prawdopodobnie od września, będzie miało 12 rozdziałów + epilog i prolog
Przepraszam, jeśli zawiodłam kogokolwiek, zawiodłam również siebie i żałuję.
Jeśli ktoś miałby jakieś pytania, zażalenia, cokolwiek niech pisze w komentarzu lub

Przepraszam, pozdrawiam, lxrreh x 

sobota, 30 maja 2015

I Love You, Kitty: rozdział 3

 Wpadające przez okno promienie słoneczne obudziły z ranka bruneta. Jak zwykle po przebudzeniu chciał się przeciągnąć, ale coś skrępowało jego ruchy. Uśmiechnął się delikatnie na widok mocno obejmującego go szatyna. Pogłaskał go powoli po jego karmelowych włosach, a następnie ostrożnie wyplątał się z niego malutkich ramion i długiego ogona. Wstał z łóżka po czym nakrył dokładnie kołdrą drobnego kotka. Wyszedł z ich sypialni. Zszedł do kuchni, a następnie w ciągu kilku minut przygotował śniadanie dla ich dwójki. Na tacę ułożył dwa talerze z tostami oraz dwa kubki. W jednym kawa dla niego, a w drugim ciepłe mleko dla niebieskookiego. Chwycił tacę, po czym wyszedł z kuchni i po schodach wrócił do ich pokoju. Uśmiechnął się lekko sam do siebie, widząc, jak nadal śpiący chłopak obejmuje rączkami i ogonem błękitną kołdrę. Usiadł obok niego na łóżku i delikatnie pogładził jego karmelowe włosy zanim zaczął go budzić. Po chwili ujrzał błękitne oczy młodszego chłopaka, który przetarł je piąstką ziewając cicho. Usiadł powoli, a następnie spojrzał na siedzącego obok bruneta, a później jego wzrok przeniósł się na tace z jedzeniem. Mruknął cicho widząc śniadanie i nagle czując głód. Usłyszał od Harry'ego ciche smacznego, a następnie otrzymał talerz z jedzeniem. Jadł bardzo powoli zapiekane kanapki z serem i szynka nie wiedząc, dlaczego zielonooki jest dla niego dzisiaj taki miły. Przyglądał mu się ukradkiem, widząc jak sam je. Po kilku minutach odstawił na tace pusty talerz, a od Stylesa otrzymał jego kubek, z lekko juz ciepłym mlekiem. Przyglądał się naczyniowi, które trzymał w dłoniach dopóki nie postanowił się napić. Z niewiadomych przyczyn jego ręce zaczęły lekko drżeć, ale nie przejął się tym zbytnio unosząc kubek na wysokość jego ust. Miał już się napić mleka, które jako kotek uwielbiał pić, gdy nagle kubek wyślizgnął mu się z rąk, rozlewając napój po całej kołdrze, a zarazem opryskując Harry'ego i Louisa. Odruchowo odsunął się do tyłu. Szatyn bał się spojrzeć na twarz loczka. Czuł, że jest zły na niego i wcale się nie pomylił. To, że spojrzał na niego załzawionymi ze strachu oczami wcale nie polepszyło jego sytuacji. 
 - Wynoś się stąd. - usłyszał ciche, ale groźne warknięcie. - Natychmiast! - szatyn po tych słowach poderwał się i szybko opuścił pokój po drodze potykając się o swój własny ogon. W cienkiej koszulce i spodniach wyszedł z domu, a następnie wbiegł na podwórko. Usiadł na huśtawce gdzie zaczął cicho płakać. Przesiedział tam cały dzień, nawet w momentach gdy przelotnie padał deszcz lub wiał silny wiatr. Harry po niego nie przyszedł, więc czuł, że powinien tam siedzieć. Brunet go nie chciał w domu, a on innego nie miał. Nie mógł po prostu pójść do kogoś innego, nawet na kilka minut. Stwierdził, że będzie lepiej, jeśli od tej chwili zamieszka na podwórku. Bynajmniej nie miałby jak rozwścieczyć zielonookiego, a stąd nie miałby żadnego najmniejszego powodu, żeby go wyrzucić. Myślał, że to dobry pomysł. Z tą myślą również zasnął na mokrej huśtawce, zresztą on też był cały mokry i wymarznięty. W nocy przebudził się, gdy poczuł jak ktoś oplata wokół niego ręce, a następnie podnosi i szepcze do jego ucha słabe "przepraszam"... 

sobota, 16 maja 2015

Twitter Friends: rozdział 1

"Jeśli miałbym być owocem to chciałbym być mandarynką, 
ale jeśli bym był brukselką nikt by nie chciał mnie zjeść. 
Nie chce być zjedzony."
20:46:03 - 13 kwiecień 2014 
| "Och. To skomplikowane"
20:46:17 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou tak to skomplikowane, zwłaszcza, 
że brukselka nie jest owocem"
20:46:48 13 kwiecień 2014

"@stylehaz ale jednak jest czymś, za czym 
ludzie nie przepadają. Tak myślę"
20:47:13 - 13 kwiecień 2014

Louis zaczął śmiać się sam do siebie czytając kolejną odpowiedź.

"@TommoLou ja przepadam, ba, nawet lubię!
Więc uważaj, bo będę mógł cię zjeść"
20:47:56 - 13 kwiecień 2014

Harry zaczął się szczerzyć do monitora

"@stylehaz mam nadzieję, że będę smaczny,
ale nadal chciałbym pozostać cały"
20:48:20 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou  zostaniesz cały. No... 
Może bez palca albo bez ucha"
20:49:03 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou gdzie mi uciekłeś brukselko?"
21:07:22 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz wróciłem. Mój żołądek 
domagał się jedzenia"
21:12:48 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou mam nadzieję, że twój żołądek
nie skonsumował brukselki"
21:13:10 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz może"
21:13:35 -  13 kwiecień 2014

"@TommoLou T-ty... Ty kanibalu!
Jak mogłeś zjeść swoich braci?!"
21:14:00 - 13 kwiecień 2014

Niebieskooki zaczął się głośno śmiać do monitora. Polubił swojego rozmówce, mimo, że pisali ze sobą zaledwie kilkanaście minut. Czuł, że chłopak siedzący po drugiej stronie jest sympatyczną osobą.

"@stylehaz och jestem takim okropną osobą"
21:14:22 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou nie wiem czy będę mógł ci wybaczyć tą zdradę"
21:14: 50 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz przepraszam cię królowo. Oddaje pokłony"
21:15:18 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou chcę być księżniczką!"
21:15:32 - 13 kwiecień 2014

Brunet ledwo powstrzymywał się śmiechu. Już oswoił się tym, że pisze z Louisem, jedną z najbardziej lubianą osób na twitterze. Czasem potrafił wejść na jego profil kilka razy dziennie. Lubił tweety szatyna. Zawsze go rozweselały, ale dopiero tego wieczoru zdobył się na odwagę, żeby napisać, mimo że tak naprawdę nie miał się czego objawiać. Przecież to tylko internet. Najwyżej by go zignorował nie zwracając na bruneta większej uwagi. Ale jednak zielonookiego by to lekko zabolało. Podświadomie lubił Louisa i on był jednym z kilku powodów, dla którego codziennie przeglądał ten portal. Trochę dziwnie czuł się zaczynając z kimkolwiek tutaj rozmowę. Zazwyczaj nie pisał z nikim dłużej niż dwa dni. Po prostu nie potrafił wyrazić siebie i tego co by naprawdę chciał powiedzieć. Miał nadzieję, że przy szatynowi się to zmieni.
Nadzieja matką głupich

"@stylehaz zwracam honor księżniczko"
21:16:28 - 13 kwiecień 2014

Tomlinson'owi podobało się to jaki chłopak był, mimo, że wciąż nie poznał jego imienia. Był inny niż reszta osób, które próbowały nawiązać z nim kontakt. Nie wydawał się być taki sztuczny jak niektórzy, którzy chcieli by Louis ich wypromował. A przecież tu nie chodzi o liczbę followers. Miał wrażenie, że chłopak pisał do niego naturalnie. I to mu się podobało. Zdobył jego sympatię po kilkunastu minutach rozmowy. Zabawne. Zabawne było to, jaka chwila wystarczyła Louisowi, żeby go polubić. No cóż, to nie jego wina, że był człowiekiem łatwą się przyzwyczajającą do drugiej osoby. A na dodatek jego rozmówca był chłopakiem. Lubił chłopców i nie wstydził się tego, że jest gejem. Kilka razy nawet wspomniał o tym na tt. Jednak nie udało mu się na razie spotkać nikogo, kto by się zainteresował nie za wysokim siedemnastoletnim szatynem z niesamowitymi niebieskimi oczami oraz z zamiłowaniem do tytoniu i piłki nożnej. Skrycie miał nadzieję, że tym kimś okaże się szesnastoletni zielonooki chłopak z ciemnymi lokami.
Nadzieja matką głupich

"@TommoLou wybaczam ci, ale to tylko dlatego,
że cię kiedyś zjem"
21:17:02 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz jesteś podstępnym robaczkiem"
21:17:33 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou dlaczego robaczkiem?"
21:18:12 - 13 kwiecień 2014

Zapytał Styles śmiejąc się cicho

"@stylehaz och... Sam nie wiem...
Ale robaczek mógłby zjeść brukselke?"
21:18:57 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou robaczek może też, ale
księżniczka jest lepsza"
21:19:14 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz wiec zginę pożarty przez
księżniczkę. Godna śmierć"
21:19:37 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou przykro mi brukselko, ale
księżniczka musi cię na chwile opuścić"
21:21:12 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz zaczekam na księżniczkę"
21:21:45 - 13 kwiecień 2014

Harry niechętnie oderwał się od laptopa i wyszedł ze swojego pokoju, a następnie skierował się do kuchni. Jego matka właśnie skończyła przygotowywać kolację. Usiadł przy stole obok swojej siostry Gemmy, a naprzeciw niego siedział jego ojczym. Po chwili dosiadła się również rodzicielka. Zaczęli jeść. Anne jak zwykle wypytywała o wszystko dzieci podczas gdy Harry grzebał widelcem w makaronie. Nienawidził jeść o tak późnych porach, ale jego mama upierała się, żeby chociaż mogli zjeść wspólną kolacje, jeden posiłek w ciągu dnia. Przez pracę ich rodziców ta pora była najwcześniejsza. Po kilku minutach zakończył kolacje i poszedł do łazienki, gdzie wziął trochę długo i odprężającą kąpiel. Gdy osuszony i ubrany wyszedł z łazienki udał się do swojego pokoju i od razu zasiadł przed laptopem.

"@TommoLou księżniczka wróciła!"
22: 14: 31 - 13 kwiecień 2014

Spojrzał na godzine i nie mógł uwierzyć, że minęła już prawie godzina.

"@stylehaz ciesze się. Niestety mój telefon myśli,
że to zaraz będzie dobra pora by skonać, 
a gniazdko tak daleko"
23:01:18 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou rozumiem. Tak więc dobranoc?"
23:11:27 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz tak, myślę, że tak"
23:15:33 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou Dobranoc Louis x"
23:23:01 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz Dobranoc... Nawet nie wiem jak masz na imie"
23:23:11 - 13 kwiecień 2014

"@TommoLou Harry"
23:23:23 - 13 kwiecień 2014

"@stylehaz Dobranoc Harry x"
23:23:47 - 13 kwiecień 2014

I mimo, że oboje tak wcześnie napisali sobie dobranoc, zasnęli późno otoczonymi różnymi myślami.








piątek, 15 maja 2015

Twitter Friends: Prolog

  
  Louis nigdy nie spodziewał się, jak zmieni się jego życie, po jednym, jak dla niego kolejnym, głupim tweecie. Ludzie często mu odpisywali. Lubili go, a jemu to odpowiadało, że często mógł z kimś popisać. Jego interakcje nigdy się nie zatrzymywały, więc często miał problem z przejrzeniem ich wszystkich, ale pewnego dnia, jedna odpowiedź szczególnie zwróciła uwagę niebieskookiego szatyna. Odpisał na nią natychmiast, nie spodziewając się, że właśnie narodziła się dla nich nowa przyjaźń. No właśnie, przyjaźń. Louis nigdy nie wstydził się tego, że jest homoseksualny i nie ukrywał swojego pociągu do chłopaków, ale niestety, do jednego zaczął.

 Harry był przeciwieństwem swojego twitterowego przyjaciela. Mało czasu spędzał na tej stronie, ponieważ większość spędzał z dziewczyną i przyjaciółmi. Dziewczyną... To wszystko przekreślało. 

Wattpad

 Od dzisiaj moje prace, bedziecie mogli przeczytac na wattpadzie :) postaram sie go zaaktualizowac jak najszybciej x
http://www.wattpad.com/user/lxrreh-x

wtorek, 21 kwietnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 2

  Szatyn stał pod prysznicem. Oparł się o chłodne kafelki, żeby móc ustać, ponieważ jego ogon pod wpływem wody stał się bardzo ciężki. Zamknął oczy. Próbował się zrelaksować, ale nie potrafił. Cały czas był przygnębiony, ponieważ Harry na niego bezustannie krzyczał. Wiedział, że jest niezdarny i że zasługuje na takie zachowanie, ale zaczęło go to przerastać. Dawniej brunet był dla niego wyrozumiały, ale odkąd wyprowadzili się od jego mamy to się zmieniło. Zielonooki stał się dla niego szorstki. Jakby kompletnie zapomniał jak było mu ciężko w życiu zanim Stylesowie przygarnęli go do swojego domu. Louis zawsze wyróżniał się od innych hybryd, a zwłaszcza od swojej rodziny, która po prostu go porzuciła gdy miał niespełna 5 lat. Od tego czasu włóczył się po różnych budynkach, żeby się ogrzać od zimna, a w najgorszych sytuacjach potrafił szukać jedzenia w śmietnikach. Życie Louisa było złe. No właśnie, było, dopóki pewnego, naprawdę chłodnego zimowego dnia nie postanowił wkraść się do domku na drzewie, na jednym z podwórek. Szatyn już naprawdę nie miał się gdzie podziewać, a śniegu z sekundą na sekundę na ulicy znajdowało się coraz więcej. Ludzie i inne hybrydy zaczęły przeganiać niebieskookiego. Chłopiec niezdarnie wspiął się na drewniane drabinki uważając, żeby nikt go nie zobaczył. Wszedł do domku i od razu skulił się w kącie. Ucieszyło go, gdy zauważył niechlujnie położony kocyk na podłodze. Wziął go i szczelnie się nim opatulił. Zamruczał cicho, gdy zrobiło mu się cieplej. Zamknął oczy. Po chwili od dawna usnął spokojnie. Wczesnym rankiem obudziły go czyjeś głosy. Leniwie otworzył oczka rozglądając się. Skulił się najbardziej jak mógł widząc przed sobą trójkę istot. Ludzi. A przez ten czas zdążył się nauczyć, że ludzie nie zawsze są dobrzy. Bał się, że tym razem również tak będzie. Jednak oni wyglądali na przyjaznych. Dwójka dzieci i jeden mężczyzna, do których po chwili dołączyła jakaś kobieta niosąc ciepły koc. Louis objął mocno swoje małe ciałko ogonem, będąc przerażonym.
 - Nie bój się. - szepnął delikatnie chłopczyk. - Nie zrobimy ci krzywdy.
 - Chcemy ci pomóc - dodała dziewczynka, która, jak zdążył zrozumieć ze szeptów nazywała się Gemma, a chłopczyk Harry. Brunet powoli podszedł do przestraszonego Louisa i dotknął jego ogona.  - Chodź z nami do domu, nie możesz tu zostać. - wziął koc od swojej rodzicielki, zrzucił z niebieskookiego ten stary i obwinął go nowym, biorąc go na ręce. - Zajmę się tobą. - mruknął cicho. Louis mimo, że miał 5 lat, wyglądem przypominał 3 letnie dziecko, wiec 7-letni Harry bez większego trudu zeszedł z nim po drabinkach i szybko poszedł do domu, czując jak bardzo się telepie hybryda.  Reszta rodziny podążyła za nim, Zielonooki usiadł z szatynem na kolanach w salonie na kanapie. Mama zaczęła przygotowywać ciepłe mleko, a jej mąż rozpalać w kominku.
 - Jak masz na imię? - spytała cicho Gemma. Odpowiedzi jednak nie otrzymała. Louis nie potrafił jej odpowiedzieć. Nie umiał mówić.
 - Lou - powiedział Harry. -  Ma obróżkę na szyi z zawieszką - wytłumaczył widząc pytające spojrzenie jego siostry. Po chwili przyszła mama z buteleczką w ręce. Podała mu ją Harry'emu, żeby spróbował nakarmić ich gościa. Brunet przyłożył butelkę do ust szatyna, a ten natychmiast zaczął pić, co go ucieszyło. Rodzina Stylesów wspólnie postanowiła, że przygarną tą małą, zagubioną hybrydę. Harry praktycznie nie opuszczał Louisa, cały czas chciał być przy nim. Nawet spał z nim w swoim łóżku, a szatynowi to odpowiadało. Potrzebował takiego ciepła i bliskości.
Tomlinsonowi na to wspomnienie zaczęły spływać łzy na lekko rumianych policzkach. Tak bardzo tęsknił za tamtym Harrym. Za jego Harry. Nie mogąc dłużej ustać usiadł w brodziku nadal płacząc. Po chwili zawył, troszkę za głośno, bo brunet słysząc to od razu wbiegł do łazienki i uklęknął przy prysznicu.
 - Lou? Louis, co sie dzieje? - szepnął łagodnie i gdy nie otrzymał żadnej reakcji wziął swoją małą hybrydę na ręce nie zważając uwagi na to, że jest cała mokra. Poszedł do pokoju i położył ją na swoim łóżku, czego zazwyczaj nie robił. Chciał, żeby Louis nauczył się sypiać sam. Ubrał go i położył się obok niego mocno go przytulając.
 - Shh Loulou, cokolwiek się stało, już jest dobrze. Nie płacz, proszę...

piątek, 6 marca 2015

Too much snow...

                                                     ***

- Daleko jeszcze? - mruknął znudzony już długą podróżą Szatyn.
- Jeszcze chwilka Lou, wytrzymasz - odpowiedział jego chłopak. Kilkanaście minut później byli już na miejscu.

                                                     ***

 - Loueh wstawaj już. - ziewnął cicho brunet wstając i przeciągając się. Rozejrzał się po niewielkim, drewnianym domku. Cieszył się, że własnie to miejsce wybrali, żeby tu spędzić ferie. Wydawało się być przyjazny. - Louis, no rusz się w końcu, albo nigdzie nie pójdziemy.
- Już, już. - mruknął cicho Tomlinson wstając.Uśmiechnął się czule widząc na stoliku gorącą czekoladę. Wziął jeden z kubków i się napił. Musnął policzek młodszego i poszedł się ubrać. Po kilkunastu minutach oboje już byli gotowi.

                                                     ***

Po kilkunastu minutach drogi w śniegu byli już na miejscu. Pozostało im tylko wspiąć się na gore, co zajęło im kolejne kilka chwil, ale uważali, ze było warto. Nie przeszkadzało im to, ze ludzie dziwnie się na nich patrzyli. Na dwójkę dorosłych chłopaków, którzy ciągną za sobą sanki śmiejąc się jak male dzieci. Gdy uznali, że są na wystarczającej wysokości Louis usiadł na sankach, a Harry tuż za nim, obejmując go od tyłu delikatnie. Po sekundzie loczek odepchnął się nogami i zaczęli zjeżdżać w dół między małymi dziećmi.  Pod koniec górki chłopcy nie zdążyli wyhamować i wjechali w niewielką zaspę śmiejąc się jeszcze głośniej niż wcześniej. Po kilku minutach udało im się z niej wydostać. Byli cali ze śniegu. Próbowali się z niego wytrzepać, ale na próżno, bo po chwili z nieba zaczął prószyć śnieg.
- Jest tu trochę za dużo śniegu. - zamruczał loczek do ucha swojego chłopaka.
- Zdecydowanie. - przytaknął głową szatyn.

                                                       ***

 Chłopcy, wrócili do swojego drewnianego domku, gdzie resztę dnia spędzili przy kominku przytulając się, pijąc gorąca czekoladę, śpiewając sobie piosenki oraz po prostu rozmawiając.

To zdecydowanie były ich udane ferie w górach.

                                                        ***

Witam, przepraszam, powracam

Przepraszam wszystko najmocniej, ze nic nie dodalam, mimo, ze obiecalam do swiat. Mozecie bic. Jednak z wielu problemow nie dalam rady nic pisac, jak kiedys wspomnialam mialam napisane pol rozdzialu na tablecie, ktory niestety nie chce sie ladowac i trafi do naprawy ew. Jestem w trakcie pisania os, ktory niestety idzie mi sie strasznie wolno, poniewaz mam na niego mnostwo pomyslu a i tak mnie nie zadowala to co napisalam. Zrobilam rowniez "skrzynke" na promty, poniewaz chcialabym je pisac i mysle, ze lepiej mi pojdzie, pisanie ich, niz rozdzialu ew. Postaram sie poprawic i w jak najszybszym czasie cos dodac. Ucieszylo mnie to, ze pod tamtym podstem pojawily sie nowe komentarze, ale i rowniez zasmucilo, poniewaz, zawiodlam te kilka osob, ktore tu weszly i myslaly ze bedzie jakis nowy rozdzial czy cos a tu bum i blog nadal praktycznie pusty ew. Za niedlugo, mam nadzieje, ze sie to zmieni. Jesli mi sie uda i znajde jakis pomysl to do niedzieli postaram sie napisac jakiegos os, niestety, nie bedzie on nalezal do najdluzszych. Wiec, jesli ktos tu jest i ma jakies zazalenia skargi etc.. pisac w kom. Przyjme kazda krytyke, bo wiem ze zasluguje. Pozdrawiam xx