czwartek, 24 grudnia 2015

I Love You, Kitty: rozdział 10 (ostatni!)

 Gdy Harry i Louis po kilku dniach wrócili do swojego domu, sprawy między nimi były o wiele, wiele lepsze niż kiedykolwiek indziej. Styles dbał, aby szatyn codziennie ćwiczył swoją mowę i sam mu w tym bardzo pomagał. Louis stawał się coraz bardziej szczęśliwym mogąc mówić. Już przestawał się czuć jak wyrzutek, który nic nie potrafi. Wiedział, że umiejętność mowy bardzo mu pomoże w życiu i stosunki między nim, a brunetem będą lepsze, ponieważ będą mogli ze sobą normalnie porozmawiać, powyjaśniać różne sprawy, sprawić, że relację między nimi będą utrzymywane na dobrym poziomie. Ulubionym słowem Louisa było zdecydowanie "Harry". Mógł je powtarzać zadowolony bez przerwy w każdej chwili, co z początku drażniło zielonookiego, ale widział, ile to radości sprawiało młodszemu chłopakowi, więc postanowił się tego nie czepiać. Z czasem zaczął się do tego przyzwyczajać. Przynajmniej wiedział, że gdy hybryda tak bezsensownie powtarza jego imię jest zadowolona i naprawdę nie miał zamiaru psuć mu nigdy tego humoru. Chłopcy zaczęli spędzać coraz więcej czasu wspólnie poza domem. Często wychodzili na długie spacery, a szatynowi podobały się najbardziej te, w których chodzili ulicami późnym wieczorem i starszy chłopak ciągle go obejmował lub trzymał za rękę. Louis również na stałe zagościł w łóżku Harry'ego. Kochał się w nocy przytulać do zielonookiego, lub skulać się przy jego boku, dopóki ten go nie objął i nie pozwolił mu być mniejszą łyżeczką. I tak, to było bardzo urocze.


- Louis kotku, proszę, wiesz, że musisz ćwiczyć swoją mowę, więc powiedz coś do mnie. - mruknął po raz kolejny zrezygnowany Harry, który westchnął cicho, gdy Louis jedynie wzruszył ramionami na jego prośbę. Nie chciał nic mówić, a brunet naprawdę nie wiedział dlaczego i nie miał jak się tego dowiedzieć. Kilka razy próbował analizować swoje wczorajsze i dzisiejsze, jak do tej pory zachowanie, ale wydawało mu się, że nie zrobił nic nie tak. Nie krzyczał na Louisa, nie droczył się z nim, ponieważ wie, że on tego nie cierpi, nie ignorował go. Był coraz bardziej zrozpaczony, ponieważ bał się, że to wszystko, co udało im się stworzyć przez pozostały miesiąc, odkąd szatyn powiedział swoje pierwsze słowo, runie i znów będą musieli od nowa tworzyć więzi między sobą, tak, żeby wszystko układało się jak najlepiej.
- Maluchu, proszę cię o tylko kilka słów, wypowiedzianych do mnie. Nie musisz mówić, dlaczego masz zły humor, a widzę bardzo dobrze, że go masz, więc wystarczą jakieś przypadkowe słowa. Proszę Lou, dla mnie. - Harry wydął wargi, próbując przekonać Louisa do powiedzenia naprawdę czegokolwiek ostatni raz. Już nie miał na to sił i nie chciał pogarszać i tak już złego nastroju chłopaka. Gdy już miał wstać z kanapy, żeby pójść do łazienki i wziąć szybki prysznic, niebieskooki wstał z podłogi, na której siedział i usiadł bez słowa na kolanach starszego chłopaka mocno się do niego przytulając. Brunet po chwili również przytulił kotka i pocałował go w głowę, między jego uszkami.


 Przez kolejny miesiąc Harry zdążył się już przyzwyczaić do cichych dni Louisa, gdy po prostu nic nie mówił i wolał pozostać sam. Brunet zdążył już się nauczyć, że jeśli niebieskooki będzie chciał się poprzytulać sam do niego przyjdzie i nie powinien na niego naciskać, ani nalegać. Na szczęście, mimo tych dni, które zdarzyły się kilka razy, ich relacje się nie pogorszyły, z czego oboje byli bardzo zadowoleni. Jednak w ciągu tych dni brunet bardzo się martwił. Chciał wiedzieć co jest powodem tego, że Louis się tak zachowuję, chciał mu z tym jakoś pomóc, ale nie wiedział jak, skoro nawet nie wiedział, co się dzieje z jego małym kotkiem.


 Louisowi naprawdę było trudne znaleźć jakieś zajęcie, tak żeby tym się zajął przez dłuższy czas, niż tylko kilka lub ewentualnie kilkanaście minut. A Harry tego potrzebował, żeby szatyn był czymś zajętym, ponieważ gdy nic nie robił, co skupiało jego uwagę, był przylepiony do boku bruneta. Po paru próbach zielonooki znalazł w końcu zajęcie idealne. Wiedział, że Louis uwielbiał spędzać czas na podwórku, więc poprosił go, żeby spróbował tam rozłożyć namiot, żeby mogli w nim kiedyś spać. Tak więc szatyn od pewnego czasu męczył się z tym, jak wszystko dobrze do siebie poskładać, a Harry zdążył spakować spokojnie ich rzeczy. To miała być niespodzianka dla kotka. Gotowe walizki schował pod łóżku, nie chcąc, żeby niebieskooki je zauważył. Po chwili wyszedł do niego na podwórko mówiąc mu, żeby zostawił już namiot, ponieważ robi się późno i jutro razem go złożą. I to nie było tak, że to było kłamstwo. Harry naprawdę chciał poskładać z Louisem ten namiot, tylko że nie jutro, gdy z samego rana mają samolot. Więc to musiało zaczekać, aż wrócą z ich małej wycieczki. Razem przenieśli wszystkie części do schowka i wrócili do domu, gdzie brunet przygotował kotku kolację, a sam w między czasie wziął kąpiel i położył się do łóżka. Po kilkunastu minutach obok niego położył się już najedzony i również po kąpieli Lou. Objął go ramieniem i wyszeptał do jego ucha ciche "kocham cię", a szatyn odpowiedział mu dokładnie to samo. Powtarzali to sobie codziennie przed sen odkąd wrócili od domu rodziców Stylesa.


 Następnego ranka Harry był zmuszony obudzić Louisa dosyć wcześnie. Zdecydowanie zbyt wcześnie jak dla mniejszego chłopca. Brunet pomógł mu się ubrać, ponieważ ten był jeszcze bardzo zaspany, bez słowa nakarmił go i zostawił na chwilę samego w salonie. Wrócił szybko do pokoju, spod łóżka wyciągnął ich walizki i po chwili znów znajdował się w tym samym pomieszczeniu co Lou.
- Nie Lou, dzisiaj nie jedziemy do moich rodziców. - odpowiedział Harry na pytający wzrok szatyna. Zamówił taksówkę, która zjawiła się po kilku minutach i pojechali na lotnisko. Harry zabierał Louisa na wycieczkę, ponieważ, on tak naprawdę nigdzie nigdy nie był. Po jakiś trzydziestu minutach znajdowali się w samolocie i brunet mocno trzymał za dłoń niebieskookiego, gdyż ten pierwszy raz leciał samolotem i wyglądał jakby był tam zaraz gotowy zemdleć ze strachu, a zielonooki zdecydowanie tego nie chciał. Tak samo jak nie chciał wyjawić chłopakowi, gdzie się wybierają. Specjalnie ciągle zawracał jego uwagę czymś bezsensownym, żeby ten nie zauważył, gdzie za pewien czas mogą wylądować. Gdy samolot ruszył Harry poprosił Louisa, żeby się przespał, ponieważ w ten sposób szybciej zleci mu czas i już po chwili brunet obejmował śpiącego chłopca.


 Gdy Harry obudził po pewnym czasie Louisa, samolot znajdował się już na lotnisku i musieli wysiąść. Mniejsza dłoń szatyna przez cały czas była trzymana przez tą większą, należącą do bruneta. Niebieskooki już nawet nie próbował się zorientować, gdzie się znajdują, ponieważ był bardzo niewyspany. Pozwolił się prowadzić przez całą drogę, aż do kolejnej taksówki, nie za bardzo interesując się tym, co dzieje się po drodze. Marzył teraz tylko o jakimś wygodnym łóżku, na którym będzie mógł pospać przez następne kilka godzin, aż w końcu obudzi się w pełni wyspany. I tak też się stało po kilkunastu minutach, gdy Harry zaprowadził ich do pokoju hotelowego, który przez czas pobytu należał do nich. Louis od razu rzucił się na łóżku i zasnął oplatając się swoim ogonem.

 
 Obudził się, a raczej został obudzony późnym wieczorem przez zielonookiego. Nie był już tak bardzo zmęczony, więc bez problemu wstał z łóżka. Harry powiedział mu tylko, że zabiera go teraz na spacer. Gdy szatyn zmienił ubrania i poprawił swoje włosy wspólnie opuścili pokój, a następnie hotel. Niebieskooki zaczął rozglądać się zachwycony, ponieważ tam, gdzie się znajdowali, jak dla niego było naprawdę pięknie. Zaczął się przysłuchiwać rozmawiającym osobom, które przechodziły obok nich, ponieważ nie rozmawiali po angielsku, ale na pewno gdzieś już słyszał ten język. I po chwili już wiedział po jakim języku mówią, a nawet już wiedział gdzie się znajdą, gdy Harry zaprowadził Louisa do miejsca kluczowego ich wycieczki. Francja. Wieża Eiffla. Było tak pięknie. Szatyn od razu przytulił mocno starszego chłopaka, próbując się powstrzymać łzy, ponieważ on nie zasłużył na to, żeby Styles zabrał go do Paryża, ale są tutaj. Razem. I tutaj przeżyli swój pierwszy pocałunek.


 Dwa tygodnie później wrócili do swojego domu, a Louis nigdy wcześniej nie był tak bardzo szczęśliwy. Porozmawiał z Harrym, na temat jego cichych dni, które były spowodowane tym, że szatyn po prostu kochał zielonookiego i bał się, że ten go nie kocha i gdy się o tym dowie, to będzie na niego wściekły i go zostawi. Jednak tak nie było i są wspaniałą parą. Oboje są w sobie bardzo zakochani i mają nadzieję, że tak zostanie na bardzo długo, najlepiej na zawsze. I jeszcze tego samego dnia, gdy wrócili z miasta zakochanych brunet przygotował romantyczną kolację, podczas której sporo rozmawiał z Tomlinsonem, a nawet przez chwilę mógł usłyszeć, jak on śpiewa i był zdecydowanie oczarowany.  To wszystko było dla nich idealne. I tą noc spędzili wspólnie. Inaczej niż zawsze. Ta noc była ich...


----------------------------------------------------------------------------------

szczerze to nawet idk, jak to mogę skomentować. Wiec to już koniec!!! Ostatni rozdział!!! Yaaay, nareszcie!! Za kilka dni pojawi się jeszcze króciutki epilog i to już całkowicie koniec

naprawdę trochę siedziałam nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że się podoba, ponieważ wow, ma on 1423 słowa i jest on ponad 2 razy dłuższy niż pozostałe rozdziały. Serio starałam się, żeby wyszedł jak najlepszy i mam nadzieję, że mi się to udało

co do 2 części to szczerze idk, nie chcę, żeby wyszło tak jak z tym ff, że je zaniedbam etc, więc jak będę miała jakiś ciekawy pomysł na niego i wenę, to napiszę kilka rozdziałów i będę je co jakiś czas wstawiać

epilog, który chyba pojawi się w sylwestra będzie trochę króciutki:( i nie, nie będzie tam opisana ich wspólna noc

więc wesołych świąt i prawdopodobnie do dalszych części tego ff!!! Xx




1 komentarz:

  1. <3 <3 <3 cudownie piszesz <3 dawno nie czytalam czegos tak slodkiego <3

    OdpowiedzUsuń